Arkadiusz Winiatorski, auto bloga Stones on travel od 15 miesięcy przemierzał Amerykę Południową autostopem, kiedy postanowił, że dość ma już tego sposobu przemieszczania i dalej postanowił iść pieszo. Z Panamy do Kanady. Dokładnie 11 704 km. Po drodze, w Meksyku, poznał Olę Synowiec, która dołączyła do tego niezwykłego spaceru i przemaszerowała 7 088 km. Książka „Na poboczu Ameryk. Pieszo z Panamy do Kanady, która ukazała się nakładem wydawnictwa Czarnego, to zapiski z tej niesamowitej wyprawy.

Ale dlaczego akurat pieszo? W tym wpisie na swoim blogu Arek napisał, że autostopem przemieszcza się za szybko. Natomiast w książce, ujął to tak:

„Dochodzę do wniosku, że tempo chodzenia to najbardziej naturalna prędkość dla naszego gatunku. Zostaliśmy stworzeni po to, by właśnie z perspektywy tych pięciu-sześciu kilometrów na godzinę rejestrować wszystko, co nas otacza. Ten rodzaj ruchu jest dla mnie jak cofnięcie się do korzeni człowieczeństwa.”

Zgadzam się z Arkiem, że chodzenie to najlepsza forma poznawania świata. Z perspektywy piechura widać więcej, dokładniej. Ma to swoje plusy i minusy. Chodzenie pozwala dostrzec niuanse architektury, ciekawe okazy fauny i flory, ułatwia poznawanie ludzi, ale też uwidacznia to, czego widzieć nie chcemy. Na przykład śmieci, których przy drogach Ameryki Centralnej nie brakuje i które w wielu krajach są ogromnym, toksycznym i śmierdzącym problemem.

„Śmieci na poboczu to lepszy miernik nastrojów i gustów społeczeństwa niż sondaże i statystyki sprzedaży. Puste opakowania wskazują mi, co miejscowi jedzą, co piją, czym żyją. Ulubione piwo, ulubione chipsy i napoje gazowane. Gwatemalczyków poznaję, zanim jeszcze na dobre zdołam się rozejrzeć po lokalnym spożywczaku. Pobocze pozwala mi się także zorientować w ich preferencjach muzycznych. Na południe od granicy szczyty listy przebojów pobocza zajmowały pirackie składanki stu pięćdziesięciu hitów reggaetonu, bachaty i cumbii, w Gwatemali coraz częściej spotykam Deep Purple, Metallicę czy Red Hot Chili Peppers.”

Czytając tę książkę wiele razy przecierałam oczy ze zdumienia. Nie tylko wtedy, kiedy była mowa o śmieciach i nieistniejącej w wielu krajach gospodarce odpadami. Arek i Ola uświadomili mi jak mało jeszcze wiem o świecie. O tym jak działa mafia w Meksyku. O tym, że w szybko rozwijającym się kraju wciąż są wioski, w których ludzie żyją bez pieniędzy, bo nie mają ich gdzie zarobić. O tym, że w Hondurasie można przywyknąć do odgłosów wystrzałów, bo mafijne porachunki są na porządku dziennym. I o tym, że powstało tam słowo, które oznacza kupić coś na ulicznym straganie zaraz po strzelaninie. Ludzie giną tam na ulicach tak często, że po każdej kanonadzie po 10 minutach miasto wraca do normalnego życia, nie bacząc na leżące obok zwłoki. I o tym jak nisko upadł amerykański sen. A chwilami ma się nawet ochotę powiedzieć, że upadła cała cywilizacja.

„Czasem mamy wrażenie, że już za późno na takie podróże jak nasza. Że spóźniliśmy się co najmniej pokolenie. Nie widujemy praktycznie dzikich zwierząt; cały mijany świat przeorany jest przez człowieka. Zupełnie jakbyśmy szli przez dystopijną krainę, przez krajobraz po końcu świata”.

Wśród ogromu tych trudnych lub wręcz tragicznych opowieści przebijają się też promyczki nadziei. Historie o ludziach, którzy sami nie mając nic, dzielili się z podróżnikami jedzeniem i wodą. Historii o tym jak meksykańska mafia otoczyła piechurów ochroną. O tym jak obcy ludzie bez mrugnięcia okiem przyjmowali Olę i Arka pod swój dach, żeby bezpiecznie spędzili noc.

Kiedy sięgałam po książkę „Na poboczu Ameryk. Pieszo z Panamy do Kanady” miałam nadzieję, że dowiem się od autorów jak to jest żyć przez wiele miesięcy w takiej podróży. Sama kocham chodzić i chętnie ruszyłam pieszo w świat. Liczyłam, że Ola i Arek zdradzą jak się do takiej podróży przygotować, jak ją finansować, jak się spakować. Byłam ciekawa jak zareagowały ich ciała na taki wysiłek. Chciałam wiedzieć gdzie spali, co jedli i o czym myśleli podczas marszu (później zajrzałam na bloga, tam znalazłam trochę na ten temat). Dopiero po kilku rozdziałach doceniłam, że tak mało pisali o sobie. Podzielili się z czytelnikami życiem zwykłych ludzi, których mijali po drodze. Wiedzą, której nie dają przewodniki turystyczne opisujące tę część świata.

 

P.S. Ola i Arek idą dalej. W ramach akcji promującej książkę postanowili przejść pieszo dookoła Polski. Po drodze organizują spotkania autorskie i pokazy slajdów z wyprawy przez Ameryki. Szczegóły ich trasy i terminy spotkań znajdziecie TUTAJ.

Wpis powstał we współpracy z Ceneo.

Write A Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.