Ani regularna aktywność fizyczna, którą wprowadziłam do swojej codziennej rutyny pod koniec października, ani regularne weekendowe mikrowyprawy, ani skrupulatna suplementacja witaminy D nie poprawiła mi zimowego samopoczucia tak skutecznie, jak fototerapia. Od ponad dwóch miesięcy testuję tę formę leczenia i nie mogę się nadziwić, jak dobre daje rezultaty.

Czym jest fototerapia?

Fototerapia (światłoterapia) to metoda wykorzystująca różne rodzaje światła do leczenia objawów różnych chorób. W fototerapii wykorzystuje się światło widzialne (np. w leczeniu depresji sezonowej czy atopowego zapalenia skóry), światło podczerwone (np. w fizykoterapii) i światło nadfioletowe (np.do leczenia nowotworów czy łuszczycy). W fototerapii wykorzystuje się naturalne źródła światła (helioterapia) oraz źródła sztuczne (aktynoterapia). Więcej o fototerapii opowiada Andrew Huberman w tym wykładzie.

Jaka lampa nadaje się do fototerapii?

Wybór lampy do fototerapii zależy oczywiście od schorzenia, które chcemy leczyć tą metodą. Ja chciałam wykorzystać leczniczą moc światła do łagodzenia objawów depresji sezonowej, więc szukałam lampy świecącej światłem widzialnym, parametrami zbliżonym do światła dziennego. Wybrałam lampę Beurer TL 50, która jest wyrobem medycznym.

Parametry techniczne lampy Beurer TL 50:

Oznaczenie produktu Lampa o świetle dziennym
Powierzchnia świetlna Ø 24,6 cm
Widmo kolorów w nm ok. 400–800
Temperatura barwowa 5300 K +/-300 K
Moc (W) 36
Natężenie światła ok. 10 000 luksów (w odległości 15 cm)
Liczba lumenów ok. 1400
Wyrób medyczny tak
Zasilanie sieciowe tak
Statyw tak
Technologia Technologia LED
Wymiary produktu (szer. × wys. × gł.) 27,1 × 24,7 × 14,6 cm

Firma Beurer oferuje kilka rodzajów lamp z serii TL (np. TL 100 czy TL 45 Perfect Day), które mają nieco więcej bajerów niż ta podstawowa wersja TL 50, jednak ja uznałam, że nie potrzebuje łączyć lampy z telefonem czy regulować jej temperatury barwowej, więc zdecydowałam się na ten najprostszy wariant.

Jak stosuję fototerapię?

Odkąd kupiłam lampę, każdy dzień zaczynam od 30-40 minutowej sesji naświetlania, podczas której piję kawę i czytam kilka stron książki lub (niestety) scrolluję tiktoka. Lampę trzymam przy łóżku, w którym nabieram rozpędu przed rozpoczęciem pracy. Bardzo często mąż mi ją zapala jeszcze zanim wstanę, gdzieś pomiędzy pierwszym, a drugim sygnałem budzika, co bardzo ułatwia mi budzenie. W grudniu, kiedy dni były wyjątkowo krótkie i ciemne, lampy używałam też podczas porannego treningu, co wydłużało sesję fototerapii do 60-90 minut, choć podczas ćwiczeń moja głowa na pewno nie znajdowała się 15 cm od lampy. W dni, kiedy miałam wyjątkowo mało energii, dodawałam kolejne 15 minut fototerapii po południu, ale nie później niż o 16.00, żeby nie zaburzać rytmu dobowego. Więcej o tym jak i dlaczego warto dbać o swój rytm dobowy znajdziecie w książce „W pogoni za słońcem”.

Jakie efekty zauważyłam?

Odkąd regularnie rano stosuję fototerapię lampą światła dziennego łatwiej mi się wstaje, w ciągu dnia nie jestem śpiąca i mam więcej energii, a wieczorem łatwiej zasypiam. Kiedy stosuję lampę, ciemne i krótkie dni w ogóle przestały mi przeszkadzać, ale jak tylko zrobiłam tygodniową przerwę podczas świątecznego pobytu u rodziców, nie mogłam się dobudzić i cały dzień snułam się po domu nieprzytomna, niezależnie od tego ile kawy wypiłam. Czułam bardzo dużą różnicę i naprawdę żałowałam, że nie wzięłam jej ze sobą.

Jeśli jesienią i zimą doświadczacie spadku energii i obniżenia nastroju, zdecydowanie polecam zakup lampy do fototerapii.

Wpis zawiera linki afiliacyjne.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.