Jak tylko siostra powiedziała mi o tym przepisie, wiedziałam, że muszę dostosować go wegańskiej diety. Dobór składników do mojej wersji tych placków spowodował, że smakują jak połączenie drożdżowych racuchów i ciasta marchewkowego. I chociaż bardzo, bardzo nie lubię smażyć*, zrobiłam je dwa razy w ciągu ostatniego tygodnia.
SKŁADNIKI:
3 szklanki tartej dyni
ok. szklanka mąki (ja użyłam z mąki z płaskurki)
duża marchewka
filiżanka pulpy migdałowej (pozostałość po produkcji mleka)
garść rodzynek
3 łyżki mielonego siemienia lnianego + 8 łyżek wrzątku
5 łyżek cukru trzcinowego
cynamon, imbir, domowy ekstrakt lub cukier waniliowy
olej do smażenia
Dynię i marchewkę trzemy na dużych oczkach tarki, dusimy z odrobiną oleju. Siemię lniane zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na chwilę, aż zgęstnieje. Do przestudzonej dyni dodajemy siemię lniane i pozostałe składniki. Masa na placki powinna być bardzo gęsta, w razie potrzeby dodajemy więcej mąki. Placki smażymy z dwóch stron, zajadamy najlepiej zaraz po przygotowaniu.
*Żeby uniknąć smażenia, część placków postanowiłam upiec, ale te pieczone nie były niestety tak smaczne jak smażone.
9 komentarzy
Uwielbiam różnego rodzaju placki, ale takich jeszcze nie widziałam. Bezwzględnie muszę spróbować! świetny przepis 🙂
Wyglądają smakowicie – przepis spisany 🙂
chętnie bym zjadła:)
smacznie!
Wyglądają smakowicie. Spróbuję zrobić w wersji gluten free i z cukrem kokosowym
W wersji bezglutenowej też robiłam, ale już nie pamiętam z jaką mąką:(
U mnie sezon dyniowy pełną parą…był już krem z dyni i spaghetti dyniowe….mmm:)
Ja bez skutecznie jak na razie rozglądam się za dynią makaronową.
Zawsze robiłam placuszki z cukinii, marchewki, ale o dyni oczywiście nie pomyślałam (sierota!).
Akurat dostałam od mamy jedną – wiem już co się będzie u mnie działo na patelni 😀