Kilka dni temu na facebooku zapowiedziałam, że podejmuję się rzeczy pozornie niemożliwej, czyli przygotowania domowego napoju przypominającego coca-colę. Oczywiście mogłabym spróbować odwzorować oryginalną recepturę, użyć tony cukru, kwasu fosforowego, soli i kofeiny, ale nie o to przecież chodzi. Mój napój musi mieć jakieś właściwości zdrowotne. No i ma! Probiotyczne!
Kilka razy wspominałam już na blogu, że bardzo staram się dbać o równowagę flory bakteryjnej moich jelit. Życie ze zdewastowaną było potwornie uciążliwe (i bolesne!), nigdy więcej nie chciałabym tego powtarzać. Dlatego regularnie dokarmiam moje baterie kiszoną kapustą, kiszonymi ogórkami i owsianym jogurtem. Kilka dni temu zaopatrzyłam się w startery fermentacji: grzybka tybetańskiego (kefir mleczny), kombuczę (grzyb herbaciany) i algi morskie (kefir wodny). Przy użyciu tych ostatnich można uzyskać różne ciekawe napoje, m.in. coś na kształt coca-coli.
Te tajemnice algi to kolonie bakterii i drożdży, które odpowiadają za fermentację płynu w którym przebywają. Można je moczyć w widzie z cukrem lub sokach owocowych. Napojom przygotowywanym za pomocą tych niepozornych kryształów przypisuje się niesamowite właściwości zdrowotne, mnie interesuje tylko jedna z nich – wspomaganie prawidłowego rozwoju flory bakteryjnej jelit. A powszechnie widmo, że jeśli nasze bakterie są zadowolone, to i cały organizm jest zadowolony:)
Algi są dość upierdliwe w obsłudze, trzeba się nimi codziennie zajmować, ale dobre probiotyki swoje kosztują, więc jeśli nie chcecie zostawiać pieniędzy w aptece, to warto się trochę pobawić.
SKŁADNIKI:
0,5 litra wody
4 łyżki cukry trzcinowego muscovado
lub 4 łyżki cukru białego+odrobina melasy trzcinowej
starter kefirowy (zwany również wodnym ziarnem kefirowym/algami morskimi), u mnie ok. łyżki
ziarenka z połowy laski wanilii
2-3 niesiarkowane rodzynki
2-3 niesiarkowane rodzynki
2 łyżki cukru (lub cukier + melasę) rozpuszczamy w wodzie, przelewamy do szklanego naczynia, dodajemy kefirowe kryształy i rodzynki, naczynie przykrywamy gazą lub filtrem do kawy i zostawiamy w jasnym miejscu na 24-36 godzin. Kiedy w naczyniu zaczynają pojawiać się bąbelki dwutlenku węgla, napój przecedzamy, dodajemy następne dwie łyżki cukru i ziarenka wanilii, przelewamy do szklanej butelki i zostawiamy na kolejne 2-3 dni.
Algi i rodzynki przepłukujemy pod bieżącą wodą, ponownie umieszczamy w wodzie z cukrem i odstawiamy na 24 godziny. Do następnej porcji wodnego kefiru, która powstanie po dobie fermentacji, możemy dodać np. sok z pomarańczy, ostawić na 2-3 dni i cieszyć się później napojem przypominającym fantę:) Do następnej można dodać sok jabłkowy i uzyskać coś na kształt cydru.
Rodzynki wymieniamy raz na tydzień, można je zastąpić daktylami lub figami.
Im dłużej napój będzie fermentował, tym bardziej będzie kwaśny. Ilość cukru w napoju i czas fermentacji trzeba więc dostosować do własnych preferencji smakowych. Pamiętajcie również, że w kefirze wodnym dość szybko pojawiają się procenty, trzeba więc uważać przy podaniu go dzieciom.
Smak mojego napoju różni się nieco od oryginalnej coca-coli, napój jest mniej słodki (celowy zabieg), lekko kwaśny, ale dzięki delikatnym bąbelkom dobrze gasi pragnienie i moim zdaniem stanowi dobry zamiennik tradycyjnej coli dla osób, które tęsknią za jej smakiem.
P.S. Pomysł na napój zaczerpnęłam z tego wpisu.
Podziel się
5 komentarzy
Przyrównanie tak zdrowego i cudownego napoju algowego do tego świństw to profanacja i obraza dla alg 🙂
Trochę w tym racji:) Ale to porównanie może przekonać kilka osób do spróbowania zdrowszego odpowiednika:)
Smacznie 😉
Chętnie spróbuję:)
Wow, coś niesamowitego, czytałam z otwartą japą…proces zrobienia takiego cudeńka niebywale fascynujący:) aż ciężko mi uwierzyć, że to na serio może smakować jak cola!