Przez wiele lat w mojej pielęgnacji twarzy brakowało kremu, z obawy przed zapychaniem stosowałam tylko serum wodne i olej z pachnotki. Przez jakiś czas ten duet sprawdzał się wystarczająco dobrze, do czasu, aż nie zaczęło mi doskwierać nadmierne rogowacenie naskórka, wynikające z niewystarczającej ilości emolientów w pielęgnacji.
Kiedy ponad rok temu zaczęłam szukać dla mojej kapryśnej cery jakiegoś kremu, szybko okazało się, że większości gotowych kosmetyków nie mogę stosować w powodu obecności trójglicerydów w składzie, na które moja skóra reaguje histerycznym wysypem niedoskonałości. Zmuszona więc byłam do ukręcenia własnego kremu, choć bardzo nie lubię tworzyć żadnych emulsji (ile po tym sprzątania!).
Ten krem jak dotąd sprawdza się u mnie najlepiej. Nie jest idealny, dość rzadki, ale przelany do pojemniczka typu airless spełnia moje oczekiwania. Stosuję go zazwyczaj na duet serum nawilżające (zazwyczaj któreś z tych) + olej tamanu.
Uwaga! Przed przystąpieniem do kręcenia kremu polecam lekturę posta ABC tworzenia kremu z serii PODSTAWY TWORZENIA KOSMETYKÓW w którym znajdziecie dokładną instrukcję robienia kremu w domu.