Wyloguj swój mózg to druga książka szwedzkiego psychiatry Andersa Hansena, którą miałam okazję czytać. O pierwszej pisałam Wam już tutaj (wciąż ją bardzo polecam!). Autor ponownie mnie nie zawiódł, w bardzo przystępny sposób opisał jak korzystanie z urządzeń ekranowych wpływa na nasz mózg i dlaczego tak bardzo sobie z nimi nie radzimy.
O tym, że
wpływ telefonów i komputerów na nasze zdrowie i samopoczucie jest raczej
negatywny nie muszę Wam pewnie mówić, podejrzewam, że doskonale o tym wiecie.
Jeśli jednak jesteście ciekawi jak dokładnie to wszystko działa, jak bardzo
nasz mózg nie nadąża za rozwojem technologii i jak możemy się bronić przed
skutkami nadużywania urządzeń ekranowych, ta książka Was zainteresuje.
dowiecie się między innymi:
- Jaki dokładnie mechanizm stoi
za naszym uzależnieniem od technologii
- Dlaczego dzieci i młodzież uzależniają
się od technologii (i nie tylko) szybciej niż dorośli
- W jaki sposób korzystanie z
telefonów i komputerów czyni nas głupszymi
- Jak nowe technologie zaburzają
relacje społeczne i naszą zdolność do empatii
- Dlaczego szwedzkie dzieci przed
lekcjami mają kilkuminutowy trening kardio
- Jaki związek miała premiera
iPhona ze światowym spożyciem psychotropów
- Co łączy ewolucję, stres i
depresję
- Dlaczego dobra kondycja
fizyczna chroni nas przed wysokim poziomem stresu
- i wiele innych
Zarówno W zdrowym ciele zdrowy mózg jaki i Wyloguj swój mózg prowadzą do podobnych wniosków: tylko regularna aktywność fizyczna może nas uratować! Jeśli zachowanie zdrowej sylwetki, poprawa samopoczucia czy lepsza kondycja fizyczna nie była dla Was wystarczającą motywacją by zacząć się ruszać, może świadomość, że bez sportu będziecie mieli gorszą pamięć, gorszą zdolność koncentracji, niższy poziom kreatywności i Wasz mózg szybciej się zestarzeje podziała na Was motywująco. Na szczęście dla zdrowia nie trzeba biegać maratonów, już 2 godziny szybkiego spaceru tygodniowo dają pozytywne rezultaty!
Książka zapewne zainteresuje też rodziców, na pewno da Wam większą motywację, by mocno ograniczać czas ekranowy Waszych dzieci. Zwłaszcza, jeśli mają problemy z nauką, koncentracją i zapamiętywaniem. Chociaż jeśli o zapamiętywanie chodzi, to nam dorosłym też mocno daje do myślenia. Anders Hansen zwraca uwagę, że odkąd nie rozstajemy się z telefonami, przestaliśmy zapamiętywać wiele rzeczy, takich jak: numery telefonów do bliskich, numer konta, NIP czy PESEL, daty urodzin członków rodziny i przyjaciół. Nie potrafimy już liczyć w pamięci, czy nawet na kartce. Nie zapamiętujemy wielu wiadomości i faktów, bo nasz mózg się nauczył, że są dostępne w zasięgu kilku kliknięć. Dochodzimy powoli do punktu, w którym bez telefonu stajemy się w pewnym sensie ułomni. I choć w obecnej sytuacji ciężko nam sobie wyobrazić rzeczywistość bez internetu, zawłaszcza, że koronawirus praktycznie przykleił nas do ekranów, ale jeszcze dwa miesiące temu nie potrafiliśmy sobie wyobrazić życia podczas epidemii, a właśnie jesteśmy w samym jej środku. Równie dobrze możemy pewnego dnia obudzić się w świecie bez internetu, warto się zastanowić, czy bylibyśmy w stanie ogarnąć podstawowe życiowe sprawy w analogowej rzeczywistości.
Po lekturze książka Wyloguj swój mózg, bardzo mocno zapadł mi w pamięć ten fragment:
„My, ludzie, niekoniecznie jesteśmy szczęśliwi z natury. W świecie, który nas ukształtował, połowa populacji umierała przed ukończeniem dziesiątego roku życia, średnia długość życia wynosiła trzydzieści lat, a ludzi dziesiątkowały infekcje, morderstwa, wypadki, głód i drapieżniki, a nie rak czy choroby układu krążenia. Lęk i czujność były w tamtym czasie warunkiem przetrwania. bardziej prawdopodobne jest, że twój przodek nie chodził po świecie, uważając że wszystko jest super, opuszczał przyłbicę i ryzykował przeoczenie węża, lwa czy sąsiada, który chciał go położyć trupem, tylko raczej widział w wokół siebie potencjalne katastrofy – dziś nazywamy to stanami lękowymi. Innymi słowy, twój przodek był raczej niespokojny niż spokojny [..].
Zazwyczaj twierdzi się, że istnieje ewolucyjna presja na kształtowanie cech, które pozwalają zwierzętom zwiększyć szanse na przeżycie w określonym środowisku. Istniała presja na stworzenie białych niedźwiedzi polarnych, które potrafią się kamuflować w śnieżnym krajobrazie, oraz na stworzenie kopyt zapewniających doskonałą przyczepność do skał, aby koziorożec alpejki mógł utrzymać równowagę na stromych zboczach Alp. Ale nigdy nie było presji ewolucyjnej na stworzenie szczęśliwego homo sapiens z tego prostego powodu, że jego szanse na przeżycie były zbyt niskie. Zasada „przetrwa najsilniejszy” polegała w takiej samej mierze na unikaniu wypadków i konfliktów, co na posiadaniu tężyzny fizycznej, odwagi i odporności na stres. Niepokój i przygnębienie były prawdopodobnie ważniejsze dla naszego przetrwania niż radość i spokój.
Innymi słowy, odpowiedź na pytanie: „dlaczego czujemy się tak źle, chociaż jest nam tak dobrze?”, brzmi: natura nigdy nie widziała większego sensu w obdarzaniu człowieka poczuciem długotrwałego szczęścia. Dała nam poczucie szybko przemijającego dobrego samopoczucia – po zjedzeniu czegoś dobrego, spędzeniu czasu z przyjaciółmi, udanym seksie lub awansie w pracy. Te pozytywne uczucia zwykle szybko zastępuje pragnienie jeszcze większej porcji jedzenia i seksu albo jeszcze lepszego stanowiska w pracy. Dlaczego? Abyś nadal był aktywny.
Nasi przodkowie nie mogli sobie pozwolić na myślenie typy „Wczoraj zjadłem megaposiłek, więc po co mam sobie dzisiaj zawracać głowę jedzeniem?” ani ” Zeszłej zimy mieszkało mi się tu bezpiecznie i ciepło, więc nie muszę się martwić tym, że wkrótce znów będzie zima”. Dla 99,9% twoich przodków absolutnie wyjątkowa była sytuacja, że mieli zapewnioną żywność, bezpieczeństwo i ochronę w odrobinę dłuższej perspektywie. Natura nie zdążyła nas przystosować do epoki obfitości, w której aktualnie żyjemy, dlatego nadal się martwimy i wypatrujemy zagrożeń, choć tak naprawdę nie musimy tego robić.”
Brutalne? Może i tak, ale mnie ta teza tylko utwierdza w przekonaniu, że na poczucie szczęścia trzeba stale pracować, wspominam o tym za każdym razem kiedy Wam piszę o naszym (moim i męża) wyzwaniu #52newthingschallege. To też pokazuje, że bardzo popularna w ostatnich latach praktyka wdzięczności pomaga nam sobie przypominać jak wiele mamy i z dlaczego mamy powody, żeby czuć się szczęśliwi.