Patryk Świątek wyznaje podobną filozofię podróżowania co ja. W każdej, nawet najmniejszej wiosce można znaleźć coś ciekawego i za każdym zakrętem czai się jakaś niezwykła historia. Wystarczy tylko dobrze poszukać i patrzeć uważnie. „Weź wyjdź” opowiada 9 takich niesamowitych historii, każda rozgrywa się w innej części Polski. Wraz z autorem możemy podążać śladami ich bohaterów.
Pierwsza – w Wielkopolsce. Opowiada o historii Arkadego Fiedlera i prowadzi przez Wielkopolski Park Narodowy i dom Arkadego w Puszczykowie. Te okolice są mi już dość dobrze znane i mogę się tylko przyłączyć do rekomendacji tej wycieczki.
Druga – nad Kaszubskim Morzem (Jeziorem Wdzydze). Opowiada dzieje Teodory Gulgowskiej, której postać nie była mi do tej pory znana. I choć nad Wdzydzami byłam już kilka lat temu, bardzo chcę tam wrócić, bo to naprawdę piękny zakątek Polski.
Trzecia – na Podkarpaciu. Opowiada o Ignacym Łukasiewiczu, polskim naftowym potentacie. Co to jest za historia! Po jej przeczytaniu od razu zapragnęłam odwiedzić Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazownictwa i zobaczyć Ignacego na hologramie za ladą apteki w której pracował.
Czwarta – na Podlasiu. Opowiada oczywiście o Simonie Kossak. Wycieczkę jej śladami mam na liście odkąd przeczytała tę książkę. I teraz chcę pojechać do Białowieży jeszcze bardziej.
Piąta – na Dolnym Śląsku. Opowiada historię Jana Dzierżona, który swoje zamiłowanie do pszczelarstwa, a w zasadzie badania nad partenogenezą (dzieworództwem) przepłacił konfliktem z Kościołem. Trasa prowadzi przez Góry Sowie, które są mi całkowicie nieznane (jeszcze).
Szósta – na Wyspie Wolin. Opowiada o Słowianach, Wikingach i Wiedźminie i prowadzi przez piękne okolice Międzyzdrojów, które ja poznałam dzięki geograficznym praktykom studenckim kilka lat temu. I polecam wszystkim bardzo, ale najlepiej we wrześniu, kiedy plażowicze już zawiną się do domów. Gratis do tej historii dostajemy legendę o tym, skąd wzięła się sól w morzach.
Siódma – na Warmii. Moje rodzinne okolice, a tak mnie zaskoczyły. Może niekoniecznie trasą, ale historią Jacka Karpińskiego, który jako pierwszy na świecie (tak, wyprzedził nawet Appla!) skonstruował przenośny komputer. Niestety chory, komunistyczny ustrój zniszczył i komputer i życie jego twórcy. Z tą historią koniecznie trzeba się zapoznać!
Ósma – na Podhalu. Opowiada o Helenie Marusarzównie, wojennej kurierce, która przez Tatry i schronisko w Hali Ornak szmuglowała tajną dokumentację do Budapesztu – ówczesnej siedziby dowództwa Polskiego Państwa Podziemnego. Mimo, że byłam na Hali Ornak kilka razy, nie znałam historii Heleny, jej nazwisko kojarzyłam tylko z tego, że przy ulicy noszącej jej imię wynajęłam kiedyś kwaterę w Zakopanem. Teraz wiem, że na własną ulicę w stolicy Tatr bardzo zasłużyła
Dziewiąta – w Łodzi. Opowiada historię Antoniego Cierplikowskiego, stylisty fryzur, który z Łodzi trafił do Paryża i stylizował fryzury samych sław. Przy okazji dowiadujemy się jak to się stało, że Łódź to jedyne polskie miasto, które nie leży nad rzeką.
Dziesiąta – zrób to sam. Autor podpowiada jak wybrać bohatera i samodzielnie wyruszyć jego śladami w Polskę.
Co najbardziej podobało mi się w książce?
- Wszystkie wycieczki są niskobudżetowe, często mają po kilka wariantów (np. jeden krótszy, drugi dłuższy) i prowadzą w raczej mniej popularne, ale wciąż bardzo ciekawe miejsca w Polsce.
- Każdy rozdział kończy się wskazówkami praktycznymi: jak dojechać na szlak, gdzie zjeść itp.
- W książce jest miejsce na zbieranie pieczątek z odwiedzanych muzeów i schronisk. W końcu ktoś podziela moją miłość do zbierania pieczątek na wakacjach! Mój specjalny notesik przeznaczony do tego celu pokazywałam TU.
- Książka ma kieszonkowy format, jest lekka, można ją zabrać na każdą z opisanych przez autora wypraw.
- Autor tłumaczy niektóre zjawiska geograficzne (np. te dotyczące powstawania jezior podczas ustępowania lądolodu). Mam wrażenie, że momentami mocno upraszcza, ale dla nie-geografów to może być całkiem ciekawe.
- Last but not least – historie bohaterów opowiedziane w książce były naprawdę interesujące i skłoniły mnie do wielu przemyśleń. Np. historia Ignacego Łukasiewicza wzbudziła moją ciekawość i kazała mi się zastanowić jak Amerykanie dowiedzieli się o jego wynalazkach w czasach bez internetu. Albo jak Antoni Cierplikowski układał klientkom włosy w czasach, w których nie było suszarek elektrycznych?