OD WYDAWCY
Fenomenalna autobiografia badaczki świata roślin, gleb i nasion. Hope Jahren od dziecka wolała spędzać czas w laboratorium ojca, niż bawić się z rówieśnikami. Już jako mała dziewczynka obudziła w sobie miłość do botaniki.

Dziś Hope prowadzi trzy laboratoria i zajmuje miejsce wśród najwybitniejszych naukowców. W swojej książce opowiada o pielęgnowaniu pasji, wzlotach i upadkach, ogromnej determinacji, a także ludzkiej przyjaźni i miłości. To również historia jej bratniej duszy – Billa, genialnego odkrywcy, z którym przebyła długą drogę od niebiańskiego Bieguna Północnego, przez Stany Zjednoczone aż do rajskich Hawajów.

Jej wnikliwe spostrzeżenia na temat świata roślin wprowadzają czytelnika w magiczny świat majestatycznej przyrody, jednocześnie odnosząc się do zachowań i relacji międzyludzkich.



MOJA OPINIA


Hope Jahren jak sama o sobie mówi jest kobietą naukowcem. Biolożką, która prawie całe swoje życie spędziła w laboratorium. Opublikowała kilkadziesiąt artykułów naukowych w 40 różnych czasopismach. Na szczęście zachowała zdolność pisania „normalnym” językiem i opublikowała bardzo ciekawą autobiografię. Nie każdy pracownik akademicki to potrafi, ostatnio próbowałam przeczytać książkę o kreatywności pisaną przez wykładowcę warszawskiej politechniki i poddałam się po pierwszej stronie 😀


Hope przeplata historie ze swojego życia z opisami cyklu życia drzewa. W pierwszym rozdziale czytamy o jej dzieciństwie, a w drugim o ciężkim życiu nasionka, w trzecim znów wracamy do życia autorki, a w czwartym do ciekawostek o drzewach i tak w kółko. Na szczęście te autobiograficzne rozdziały są obszerniejsze, po przeczytaniu Sekretnego życia drzew fragmenty o drzewach rzadko mnie zaskakiwały (no może poza rozdziałem o klonujących się wierzbach).


Autorka prawie całe swoje życie spędziła w laboratorium (albo gdzieś niedaleko niego). Najpierw jako dziecko w laboratorium ojca. Na początku studiów przygotowywała szpitalne kroplówki (to jeden z ciekawszych fragmentów książki, nie miałam pojęcia, że to tak wygląda), a następne lata w laboratoriach kilku stanowych uniwersytetów. Dla swojej naukowej pracy poświęciła bardzo dużo. Dużo czasu, energii, pieniędzy, zdrowia… . Dużo za dużo moim zdaniem, momentami miałam ochotę mocno nią potrząsnąć i krzyczeć, żeby w końcu się opamiętała:D Ale życie młodej kobiety – naukowca w Stanach wcale nie jest proste. Fundusze nie leją się strumieniami, często trzeba pracować w nocy, żeby móc spokojnie skorzystać w uczelnianego laboratorium, a sprzęt i odczynniki nierzadko wygrzebywać ze śmietników! Ale Hope chyba nie uznaje kompromisów, od siebie i swoich studentów wymaga nie lada poświęcenia. Dobrze, że jak ja jeździłam na praktyki terenowe na studiach nie trafiłam na tak wymagającego opiekuna 🙂


Historię Hope Jahren czyta się jak dobrą powieść, ponad 400 stron pochłonęłam w kilka dni. Jeśli choć trochę interesuje Was biologia lub praca naukowa, książka na pewno Wam się spodoba. Na koniec mam jeszcze dwa cytaty, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Pierwszy to bardzo pesymistyczna prognoza na przyszłość, a drugi to dobra rada … drżyjcie właściciele domów na wynajem 🙂

Zeszłej wiosny analizowaliśmy z Billem wyniki dużego eksperymentu rolnego, który przeprowadziliśmy w szklarni. Hodowaliśmy w niej ziemniaki w takich warunkach gazowych, jakie przewidywane były na następne kilkaset lat, o poziomach stężenia, których my jako rasa ludzka doświadczymy w przyszłości, jeśli nie zrobimy nic w kwestii emisji węglowych. Ziemniaki w naszym eksperymencie wyrastały na dorodniejsze wraz ze wzrostem poziomu dwutlenku węgla, co nie było dla nas żadnym zaskoczeniem. Zauważyliśmy również, że te większe ziemniaki były uboższe w substancje odżywcze i zawierały dużo mniej białka, bez względu na to, jak intensywnie je nawoziliśmy. To już było lekkim zaskoczeniem, jak również złą wiadomością, gdyż dieta białkowa całych narodów w najbiedniejszych i najbardziej nękanych głodem krajach świata w dużej mierze bazuje właśnie na słodkim ziemniaku. Wyglądało na to, że większe ziemniaki przyszłości będą w stanie wykarmić więcej ludzi, gorzej ich przy tym odżywiając. Na to nie mamy rozwiązania.



Co roku przynajmniej jedno drzewo ścinane jest w waszym imieniu. Oto więc moja osobista prośba do was: jeśli macie własny kawałek ziemi, zasadźcie w niej w tym roku jedno drzewo. Jeśli wynajmujecie dom z ogródkiem, zasadźcie drzewo i sprawdźcie, czy właściciel nieruchomości się zorientuje. Jeśli się zorientuje, upierajcie się, że drzewo od zawsze już tam rosło. Wspomnijcie o tym, że jest wyjątkowym człowiekiem, bo zasadził je tam i tak bardzo doba o środowisko. Jeśli się nabierze, posadźcie drugie drzewo. Osłońcie podstawę pnia drucianą siatką, na samym pieńku przyczepcie kiczowatą budkę dla ptaszków, tak by sprawiało wrażenie, że jest tam od zawsze, a potem wyprowadźcie się i miejcie nadzieję, że przetrwa.

2 komentarze

  1. EkoEksperymenty Reply

    Czytałam, było ciekawie i przyrodniczo, ale… zupełnie nieekologicznie! To wieczne jeżdżenie samochodem i jedzenie hamburgerów nijak się ma do miłości przyrody. 🙁

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Też mnie to uderzyło. Najbardziej chyba brak poszanowania własnego zdrowia u autorki.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.