25 gramów szczęścia to najlepszy przykład, że książki nie powinno oceniać się po okładce. Ta ostatnia zdecydowanie nie trafia w moje estetyczne gusta, prawdopodobnie dlatego podchodziłam do tej książki jak pies….do jeża. Och! Jak bardzo niesłusznie!
Gdybym miała opisać tę książkę jednym słowem, powiedziałbym, że jest urocza. To naprawdę wciągająca, poruszająca i jednocześnie ciepła historia o miłości weterynarza do jeży. Książka do pochłonięcia w dwa wieczory. Taka na poprawę humory i ukojenie serduszka.
Nigdy bym się nie spodziewała, że z jeżem można nawiązać taką silną więź. Tymczasem okazuje się, że te kolczaste stworzenia mają swoje silne charaktery i całkiem nieźle można się z nimi komunikować. Można też jeździć z nimi na wakacje (tu bardzo mocno empatyzuję z autorem, wyjazdy z kotami wyglądają podobnie😀) i chodzić nocą na spacery do lasu (co tam się wyprawiało to ja nawet nie wspomnę)! Wśród jeży można też znaleźć swoje życiowe powołanie.
Jeśli szukacie lekkiej lektury zahaczającej o tematy przyrodnicze, a macie chwilowo dość książek o drzewach, to polecam 25 gramów szczęścia. Książka wczoraj miała swoją premierę i już można szukać jej w księgarniach.