Nigdy nie byłam fanką chałwy. Jeśli o mnie chodzi, świat mógłby istnieć bez niej (ale nie bez czekolady:D). Kilka lat temu sytuacja zmieniła się, kiedy szwendając się po Bieszczadach z rodzicami i niemężem miałam okazję spróbować ukraińskiej chałwy słonecznikowej. To było coś dla mnie!
Chałwa słonecznikowa wyglądem przypomina raczej przeżutą tekturę, ale jej smak odpowiada mi znacznie bardziej niż sezamowej. Jest tylko jeden problem. Chałwy słonecznikowej nie można kupić w Poznaniu:( Przynajmniej ja jeszcze jej nie spotkałam. Ale od czego mam ręce? Chwyciłam dziś za młynek do kawy i w kilka chwil ukręciłam własną wersję słonecznikowej chałwy. Bez cukru i bez utwardzonych tłuszczów trans! Na zdrowie!
SKŁADNIKI:
100 g słonecznika
łyżka oleju kokosowego
łyżka wrzątku
łyża miodu
łyżka suszonej morwy białej
2 łyżki suszonych winogron (lub rodzynek)
Słonecznik prażymy chwilę na suchej patelni. Kiedy przestygnie, mielimy go razem z winogronami i morwą. Do powstałej masy dodajemy rozpuszczony olej kokosowy i miód. Jeśli masa nie chce się lepić, dodajemy również łyżę zagotowanej wody. Gotową chałwę przekładamy do foremek i wkładamy do lodówki, aż stwardnieje.
Wciąż się zastanawiam, czy bardziej tęsknie za chałwą, czy może za górami… |
Podziel się
4 komentarze
Mmm uwielbiam chałwę:D
Kocham chałwę !!!
takiej chałwy jeszcze nie próbowałam, ale wygląda zachęcająco! 🙂
Muszę wypróbować, lubię chałwę, a bardzo dawno jej nie jadłam:)