Trzeci dzień Tygodnia innego niż wszystkie upłynął pod znakiem transportu i wolontariatu. Jeśli chodzi o transport, to zadanie mieliśmy ułatwione. Nie mamy samochodu, nie mamy prawa jazdy, po mieście poruszamy się komunikacją miejską lub rowerami. Niemąż rozpoczął wczoraj dojazdy do pracy na dwóch kółkach, jemu możemy uznać zadanie za zaliczone. Ja pojechałam do szkoły tramwajem ponieważ wracałam do domu kiedy było już ciemno, a mój rower ma poważne braki w oświetleniu. Kupiłabym może jakąś lamę, ale do końca tygodnia obowiązuje nas ban zakupowy, więc muszę z tym trochę poczekać. Ale po cichu marzę o takiej lampce, idealnie pasowałaby do mojego lawendowo-białego śmigacza 😀
źródło: www.bikebelle.pl
Drugim zadaniem było znalezienie inicjatywy, którą moglibyśmy wesprzeć. Zapomniałam o tym, więc jeszcze nie zdecydowałam czego się podejmę. Mam na razie kilka pomysłów, z których na pewno coś wybiorę, albo skorzystam ze wszytskich. Może oddam jakiś przedmiot na charytatywną aukcję. Fundacja dzięki której adoptowałam dwa koty stale prowadzi takie na allegro. Może zdecyduję się na e-wolontariat, jakaś organizacja może potrzebować grafika. Staram się również zorganizować grupowe zakupy mąk, makaronów i kasz prosto z ekologicznego gospodarstwa. Mam nadzieję, że się uda. Mam też pomysł na akcję wśród blogerów, ale muszę ją najpierw przemyśleć

Ale, żeby tego dnia nie było tak łatwo, postanowiłam sama dołożyć sobie wyzwań. Zdecydowałam się brnąć dalej w temat minimalizowania kupnych kosmetyków i eliminowania kolejnej porcji detergentów, którymi zamęcza się skórę. A moja skóra wybitnie nie lubi detergentów. Do twarzy ich nie stosuję, do ciała ograniczam jak tylko mogę…no ale co z włosami? Jak umyć włosy bez szamponu? Okazuje się, że jest na to całkiem sporo sposobów. Mam nadzieję, że kilka z nich uda mi się przetestować w ciągu tego tygodnia. W tym momencie muszę zaznaczyć, że nareszcie udało mi się doprowadzić skórę głowy do równowagi i nie muszę już myć włosów codziennie. Przez wiele lat męczyłam się z tym bardzo, podrażniona skóra głowy, nadmierne przetłuszczanie włosów, puch zamiast loków to była moja codzienność. Na szczęście trafiłam na blogi włosomaniaczek. Czasem z przerażeniem patrzę jaką ilość kosmetyków niektóre dziewczyny ładują na siebie, albo jak szleją z ilością zażywanych suplementów, ale muszę przyznać, że mają ogromną wiedzę na temat włosów i problemów skóry głowy. Dzięki nim dowiedziałam się, że łagodna i naturalna pielęgnacja szybko przynosi ulgę (ale zaskoczenie prawda :D). Łagodne szampony, rezygnacja z ciężkich silikonów i parafiny, zamiast tego zioła i oleje. Odpowiednia pielęgnacja pozwoliła mi ograniczyć ilość myć w tygodniu, co za tym idzie ograniczyć ilość zużywanych kosmetyków. Za tym idą też oszczędności finansowe, czasowe i  mniejsza ilość produkowanych odpadów. Natura się więc opłaca. Ciekawe co się stanie, jak pójdę krok dalej. Co będzie jak odstawie detergenty całkowicie? Skoro skóra twarzy dużo lepiej czuje się od czasu, kiedy odstawiłam detergenty, drogeryjne i apteczne kosmetyki i przeszłam na naturalną pielęgnację, to może włosom też będzie lepiej? Sprawdzę to.
Przepisów na domowe maseczki do włosów jest w sieci mnóstwo. Z szamponami jest dużo gorzej, ale coś tam jednak znalazłam. Jako pierwszą postanowiłam przetestować mydlnicę lekarską. Suszony korzeń tej rośliny zakupiłam w aptece. Do szklanki wsypałam dwie łyżki ziół, zalałam wrzątkiem i odstawiłam do zaparzenia. Napar przelałam do butelki po szamponie i udałam się pod prysznic. Żeby nie było, że myję sobie ziółkami czyste włosy, dodam tylko, że od ostatniego mycia minęły dwa dni, a pod prysznic poszłam po 40 minutowym treningu z Ewą Chodakowską. Kto kiedykolwiek z nią ćwiczył zapewne wie, że taki trening wyciska z człowieka siódme poty. Tak, skórę głowy też miałam całą mokrą (co zresztą jest zdrowe dla cebulek włosowych). Pod prysznicem wilgotne włosy polewałam naparem (zużyłam prawie całą szklankę), skórę dokładnie masowałam palcami. Wbrew temu co można przeczytać na wikipedii, napar się nie pieni. Nie oznacza to jednak, że nie myje. Myje całkiem dobrze. Po myciu na włosy nałożyłam odżywkę, bo bałam się, że włosów nie rozczeszę. Bałam się chyba niepotrzebnie, bo mydlnica bardzo dobrze wpłynęła na moje włosy. Po myciu ładnie się układały (nie puszyły się, ładnie kręciły, więc nawet żelu lnianego nie musiałam używać), dostały mega objętości i ładnie odbiły się od nasady. Niemąż też próbował takiego szamponu, bardzo przypadł mu do gustu. Eksperyment uznaję zatem za udany. Zdaję sobie sprawę, że nadmiar ziół dla włosów też nie jest korzystny  dlatego w najbliższych dniach planuję przetestowanie też innych sposobów (z użyciem sody, glinki, siemienia lnianego i naturalnego mydła). Dam Wam znać jak mi idzie.
Mydlnica wygląda tak. Jak ją kiedyś dorwę na łące, dobiorę się do jej korzonków 😀
Na koniec pokaże jeszcze fajny sposób na wykorzystanie kartonów po mleku i sokach, który zobaczyłam niedawno na blogu Wild Tofu.
A ja głupia kupowałam rok temu skrzynki: D
P.S. Chcę Wam jeszcze podziękować za wszystkie pomysły na ograniczenie odpadów jakie dostałam od Was pod poprzednim postem. Wielorazowe waciki kosmetyczne są na pierwszym miejscu mojej listy zakupowej.

13 komentarzy

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Widziałam już ten eksperyment, zamierzam przetestować 😀 A dredy chciałam kiedyś zrobić, ale już chyba wyrosłam z tego pomysłu.

  1. A ja się cieszę, że dzięki udziałowi w Eksperymencie znalazłam Ciebie i kilka innych ciekawych blogów. Lubię mieć świadomość, że innym się chcę i to nawet bardziej niż mnie. To mi daje inspirację. "Szampon" mam nadzieję zrobić. Obecnie myję głowę codziennie, więc chętnie bym zmieniła tę "konieczność".

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Ja też się cieszę, że poznałam sporo fajnych miejsc w sieci dzięki eksperymentowi. Podpatruję sobie sporo nowych pomysłów 😀

  2. Aga Plieth Reply

    Co post to ciekawszy temat:) Robiłam eksperyment z korzeniem mydlnicy i owszem- myje całkiem dobrze, tak jak i orzechy piorące, ale jej zapachu nie mogłam znieść. Był straszny! Nie żebym chciała kogokolwiek zniechęcać, testujcie, może ten mój korzeń był jakiś podejrzany:)

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Ja chyba jestem wyjątkowo odporna na ziołowe zapachy. Nic mi nie śmierdzi, każde zielsko jestem w stanie wypić 🙂

  3. Aga Plieth Reply

    Hehe, a jednak ta mydlnica… wybitnie paskudna:)
    Własnie mi się rafaello wedle Twojego przepisu chłodzi na balkonie:)

  4. Wiesz, dwadzieścia parę lat temu też tak testowałam. Potem odpuściłam, bo musi się chcieć. Kiedy czujesz się w swoim otoczeniu inna i nie spotykasz ludzi, którzy myślą tak jak ty to odpuszczasz. Teraz jest internet i on pozwala poznać innych podobnie myślących. Życzę Ci, żebyś nie odpuściła! :)))

  5. Jaki fajny pomysł z tymi pudełkami! Żebym jeszcze szczypiorek lubiła 😉

    • Zielona wśród ludzi Reply

      To przecież wcale nie musi być szczypiorek 🙂

  6. nie-kupuje-tego Reply

    Zielona, wielorazowe płatki do demakijażu znajdziesz tu: http://wielorazowo.blogspot.com/ – kupiłam sobie i przyjaciółce po komplecie (30 sztuk) jakieś trzy lata temu. piorę w 60 stopniach, wyglądają wciąż idealnie.
    Eksperyment no poo zaliczyłam – ze skutkiem miernym:-), ale mój chłop już od ponad pół roku się obywa bez szamponu i jest git. Krótkie włosy potrzebują mniej czasu żeby się odtłuścić.
    Roślinki (zwłaszcza rozsadę) można też sadzić w rurkach po papierze toaletowym i w zdegenerowanych blaszkach do pieczenia.

  7. GotującaWmM Reply

    a ja się właśnie zastanawiałam ile mi skrzynek potrzeba 😉 Tyle, że ja bardzo mało kupuję rzeczy w kartonach, raczej staram się kupować w szklanych butelkach …. no ale od czego są znajomi i rodzina 😀

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.