Już nie mogłam dłużej czekać! 10 stopni na plusie i piękne słońce, przyszedł czas na wiosenne wagary 😀 Niemąż na urlopie, więc i ja postanowiłam zrobić sobie dzień wolnego (trzeba korzystać póki jeszcze można).
Ostatnio pomyślałam sobie, że zamiast kolekcjonować przedmioty, będę w tym roku kolekcjonować wspomnienia, dobre wspomnienia. Jak pomyślałam tak zrobiłam i zamiast kolejnego niepotrzebnego przedmiotu z okazji urodzin sprezentowałam mojemu ukochanemu wiosenno-urodzinowy piknik rowerowy i dwa bilety na Straszny Dwór. Rano pod pretekstem wyjścia na zajęcia wyskoczyłam jeszcze po tort (ostatni raz wydałam tyle kasy na przesłodzoną bobę kaloryczną, za rok dostanie sernik z nerkowców 😀 ) i coś dobrego na śniadanie. Niestety o smakołykach na piknik zapomniałam i ostatecznie w trasę pojechały z nami tylko 4 racuchy z poprzedniego obiadu (niemąż na urlopie rozwija się kulinarnie) oraz kubek herbaty. I oczywiście woda. Na dodatek nie wzięłam aparatu, więc coroczne, fotograficzne polowanie na wiosnę trzeba było przełożyć (rok temu upolowałam wiosnę TAKĄ i TAKĄ ). Ale nic straconego, poznańską Rusałkę w znacznej mierze pokrywa jeszcze lód, zdarzę jeszcze przyłapać pierwsze kwitnące oznaki wiosny. Dziś za to łapałam na pomoście pierwsze promienie słońca i hodowałam pierwsze piegi♥ Dowiedziałam się również, że mój biało-lawendowy wehikuł, niczym samochód Pana Samochodzika, potrafi pływać. Najpierw w błocie na ścieżce wzdłuż północnego brzegu, a potem w jeziorze. Niemąż nie mógł przeżyć tego błota oblepiającego nawet kierownicę i postanowił rowery wykąpać 😀
Tu jeszcze rower w pionie, ale za chwilę pływał już cały 😀
Szkoda, że nie zrobiłam żadnego zdjęcia naszych błotnych kąpieli. Musicie mi jednak wybaczyć, skupiona byłam na tym, żeby nie wywrócić się na środku kałuży (moja mama jest mistrzynią w tym temacie, więc wiem jak się to kończy 😀 )
Przeglądając te nieliczne fotki ustrzelone komórką pomyślałam, że jak będę następnym razem wymieniać filtr w butelce bobble, to chyba wybiorę lawendowy. Będzie pasował do mojej „fury” 🙂 Obecny pasuje mi za to do pomostu 🙂
źródło: waterbobble.pl
Właśnie się zorientowałam, że w tym roku sezon rowerowy zaczęłam 10 dni wcześniej niż rok temu. Ale żeby pobić moich rodziców, muszę jeszcze popracować. Oni już od kilku lat sezon rowerowy zaczynają 1 stycznia i jeśli mazurska zima pozwala, jeżdżą rowerami po jeziorze (prawie jak ja dzisiaj) 🙂
A jak tam u Was, rowery już wyprowadzone na pierwsze spacery?
3 komentarze
Ja przygotowania do sezonu rowerowego rozpoczęłam od zakupu wymarzonej damki holenderskiej Batavus:) Upolowałam używkę w dobrej cenie na allegro… Jeszcze tylko regulacja, wymiana linek hamulcowych, kupno porządnego zapięcia i będę śmigać moim zielonym cudem 🙂
Twój rower uroczy, taki kobiecy<3
Mój rower to też używka. Kupiony na targu staroci i odmalowany 🙂
Świetny rower! Musze sobie taki sprawić!