Ujawnienie faktu istnienia bloga rodzinie wiąże się z pewnymi niedogodnościami. Nie można bowiem tworzyć żadnych prezentowych przewodników, nie można zdradzać swoich planów i dokonanych zakupów. Nie lubię psuć obdarowanym niespodzianki i każdy podarunek staram się trzymać w tajemnicy do ostatniej chwili. Skoro jednak Święta już minęły, mogę pochwalić się, co udało mi się kupić w imieniu Mikołaja i od niego otrzymać.

W tym roku starałam się podchodzić do wyboru prezentów bardzo ostrożnie. Chciałam unikać centrów handlowych, koncernów i popularnych marek. W zamian za to szukałam prezentów z duszą. Ręcznie lub własnoręcznie robionych, polskich, potrzebnych, ale nie oczywistych. Czy się udało? Częściowo tak, chociaż bez Empika, którego polityki handlowej i pracowniczej nie popieram niestety się nie obyło. Kilka ciekawych prezentów udało mi się na szczęście upolować:)
Na pierwszy ogień poszedł mój dwuletni chrześniak, przezywany przez rodziców Grzybkiem. Po pluszowego grzybka uderzyłam więc do Rosy, która z powierzonego jej zadania wywiązała się znakomicie. Ja pisała na swoim blogu, nie była to łatwa sprawa (Rosa nie martw się, w mojej wyobraźni ten grzyb też był dwuwymiarowy :D). Do kompletu Młody dostał książeczkę do tworzenia potworów. „Pora na potwora” to książeczka autorstwa Aleksandry i Daniela Mizielińskich wydana przez wydawnictwo Dwie Siostry. Jasiek jest jeszcze trochę za mały, żeby w pełni z niej korzystać, ale mam nadzieję, że niedługo go zainteresuje.
źródło: hipopotamstudio.pl

źródło: hipopotamstudio.pl

Dorosłym członkom rodziny ukręciłam trochę kosmetyków. Tata dostał ultra delikatny szampon na bazie naparu z zielonej herbaty, mama dwufazowe serum do cery naczynkowej w maceratem z kasztanowca, siostra delikatną wodę micelarną z zieloną herbatą, a szwagier wodę micelarną z kwasem salicylowym.
W moim rodzinnym domu mistrzem gotowania jest tata, sprezentowałam mu więc ciekawe mieszanki przyprawowe ze Spiżarni Dziadka Mateusza. Co prawda zawierają w składzie takie dodatki jak sól czy cukier, ale na szczęście nie na pierwszym miejscu, brak w nich również wzmacniaczy smaku. Wszystkie pachną przepięknie. 
Dla szwagra dorwałam jeszcze regionalne piwo z Czarnkowa. Smakoszem piwa nie jestem (szwagier i owszem), piwa przemysłowe są w większości niejadalne, ale takie wyprodukowane w małych browarach są całkiem smaczne.
Ja chyba byłam bardzo grzeczna w tym roku, bo Mikołaj przyniósł mi same dobroci. Przede wszystkim solidy zapas moich ulubionych kosmetyków. Do tego trochę sprzętów do domowego studia fotograficznego, kolczyki-sówki, nowy kubek-termos (stary się niestety zepsuł) i radosny płomyk….
…czyli zestaw akcesoriów do wykonania lampki wodno-olejowej. O tym jak się sprawuję, napiszę Wam następnym razem. Pierwsza świeczka już płonie:)





6 komentarzy

  1. Sama zrobiłaś te kosmetyki? Podziwiam 🙂 A dla chrześniaka bardzo ciekawy prezent! 🙂

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Sama, sama:)
      To wcale nie jest takie trudne:)

  2. Bardzo lubię Alterrę, fajna seria. Nareszcie coś fajnego, nie drogiego i ogólnodostępnego w tym morzu śmieci.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.