Zdaję sobie sprawę, że ten post jest bardziej dla mnie niż dla Was (chociaż podsumowanie poprzedniego roku miało zadziwiająco dużo wyświetleń), ale bardzo lubię wracać co roku do tych podsumowań, więc nie ma zmiłuj, post musiał powstać😀 I chociaż to nie był dla mnie w 100% dobry rok, chcę tym postem ułatwić sobie jego zapamiętanie.
One little word
Tosiek
Żeby zapełnić jakoś straszną pustkę po odejściu Antka, po dwóch miesiącach zaczęłam się rozglądać za towarzyszem dla Arnolda. Zależało mi na młodszym kocie, który będzie miał dużo siły do zabawy i rozrusza trochę tą rudą, leniwą kluchę w jaką się zamienił przy niezbyt sprawnym Antku. Kiedy na stronie fundacji Animalia z której adoptowaliśmy wcześniej Antka i Tosię zobaczyłam zdjęcie Tośka, pomyślałam, że jest nam przeznaczony. No bo wiecie: Antek, Tosia, Arnold…no Tosiek pasował do schematu idealnie. Kilka dni po wypełnieniu ankiety adopcyjnej już był z nami i bardzo szybko z tej małej, przerażonej kulki zamienił się w kota – demolkę, Już zdążyłam zapomnieć ile energii mają w sobie młode koty.
Gdyby nie to, że Tosiek urodził się 6 miesięcy przed śmiercią Antka, mogłabym powiedzieć, że jest jego drugim wcieleniem. Ich charaktery są bardzo podobne. Tosiek, podobnie jak Antek jest kotem towarzyszącym (zawsze i wszędzie, spróbujcie się przed nim schować w łazience, to zacznie skakać na klamkę), jedyna różnica między nimi to stosunek do wody. Antek bał się jej panicznie, Tosiek nie ma problemu z wskakiwaniem pod strumień wody lecącej z kranu. Czasami mamy dość jego szalonych wybryków (ile razy dziennie można zbierać z podłogi zrzucone kwiaty?), ale trzeba przyznać, że jest idealnym lekarstwem na smutki po odejściu Antka.
Wracając na chwilę do wybranego przeze mnie słówka roku (ciało), to na śmierci Antka złe rzeczy się niestety nie skończyły. Ciało zawiodło w tym roku zbyt wiele razy. Najpierw członków mojej, później niemężna rodziny. Na końcu też moje własne (coś nie mam szczęścia do tych zimowych miesięcy). I chociaż pomału u wszystkich sytuacja zmierza ku dobremu, za kilka dni i ja może w końcu usłyszę diagnozę i rozwiążę część swoich problemów, ale zdecydowanie mam dość stresu i strachu jaki niosą ze sobą problemy zdrowotne.
Podsumowanie 2018 roku
Zostawiając już temat ciała, wracam do podsumowania minionego roku. Podobnie jak rok temu skorzystam z formy podpatrzonej na blogu Joanny Glogazy.
Jakie momenty tego roku sprawiły mi największą frajdę?
52 new things challenge
, szczególnie nasze małe wycieczki (o części z nich pisałam też TU)
- Zakup nowego obiektywu, którym fotografowałam te wycieczki
- Długo wyczekiwany tatuaż. Wcale nie bolał tak jak niektórzy straszą. O tym jak o niego dbałam w okresie gojenia pisałam TU
- Spacer ścieżką w koronach drzew, o którym marzyłam od roku
- Wszystkie spacery po moim ulubionym lesie
- Fotopolowanie na asteroidy ze znajomymi podczas letniego urlopu na Mazurach
Z czego jestem dumna?
- Ze zdobycia wyróżnienia w konkursie #pieknanaszaniepodlegla (zgłosiłam TO zdjęcie wykonane podczas TEJ wycieczki), dzięki któremu spędziłam z niemężem weekend w Pałacu Mierzęcin
- Przeczytałam 25 książek (to o 5 mniej niż rok temu, ale lepiej niż nic)
- Przeprowadziłam masę warsztatów. m.in warsztaty kosmetyczne dla 200 osób (logistyka tego wydarzenia to było wyzwanie!), a też sporo warsztatów kreatywnych dla klientów agencji w której pracuję i dla grafików z innych firm
- W końcu zmobilizowałam siebie i niemęża do małego remontu sypialni. Co prawda brakuje nam jeszcze nowej szafy, kilku wiszących kwietników i plakatów, ale mamy nowy kolor na ścianie i nowy układ mebli. Względnie małym wysiłkiem pokój zmienił się nie do poznania, oczywiście na plus. Mam nadzieję, że ta mała metamorfoza pchnie nas w końcu do generalnego remontu kuchni z którym zwlekamy już 3 lata.
- Zakupu porządnych koszy do segregacji, które sprawiły, że śmieci segregujemy dużo bardziej skrupulatnie i w końcu żadne słoiki i puste butelki nie wysypują się z szafki pod zlewem przy każdym jej otwarciu
- Dorobiłam się w końcu wielorazowych woreczków na zakupy i byłam na swoim pierwszym bezodpadowym shoppingu
Czego chcę robić więcej?
- Słuchać muzyki na koncertach i festiwalach. W 2018 roku byłam tylko na trzech koncertach: jazzowym (w ramach wyzwania), GusGusa i Gutka. Zdecydowanie chcę więcej
- Ponownie jak rok temu: wyjeżdżać. Tym razem chciałabym ruszyć się gdzieś zagranicę (Norwegia? Dania?)
- Jeździć na rowerze po lesie i trasach takich jak ta biegnąca przez poligon w Biedrusku
- Zdjęć – tego nigdy nie mam dość
- Czytać – mam ogrooomną kolejkę książek czekających na przeczytanie, która rośnie coraz bardziej
- Ćwiczyć jogi – tylko ona niweluje przeróżne bóle mojego ciała
Czego mam dosyć?
- Wysiadywania w poczekalniach u lekarzy i weterynarzy
- Wydawania pieniędzy na badania i wizyty lekarskie
Jakich nowych rzeczy chcę spróbować?
- Chciałabym zobaczyć balet na żywo
- Chętnie pojeździłabym na biegówkach
- Marzy mi się wizyta w Puszczy Białowieskiej
- Prowadzenia samochodu (tylko najpierw muszę zrobić prawo jazdy😛)
Książki
Shinrin-yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych
W zdrowym ciele zdrowy mózg
Natura leczy
Ekologiczny dom
Recenzja butelki termicznej Ragsy
Filtr pralkowy – alternatywa dla płynu do płukania
Kosmetyki naturalne
ABC tworzenia kremów
Najprostszy sposób czyszczenia opakowań
Serum nawilżające. Stosowanie i moi faworyci
Lifestyle
Pomysły na prezenty dla naturalnie zakręconych
Podsumowanie roku 2017
Smaczne herbaty ziołowe z dobrym składem
Jak zagospodarować niedzielę wolną od handlu
Mam nadzieję, że 2019 będzie dla mnie i dla Was bardziej łaskawi i za rok w podobnym podsumowaniu pojawią się same pozytywne rzeczy.
2 komentarze
Zdrowia!!!!
Dziękuję!