Odrywam się dziś na chwilę od 4 sezonu Grace and Frankie, który od wczoraj dostępny jest na Netflixie by podsumować w końcu 2017 rok. Dlaczego tak późno? Niestety rok zaczęłam paskudną infekcją górnych dróg oddechowych, która przez 3 tygodnie znacznie spowolniała wszystkie moje działania i dopiero kilka dni temu poczułam, że znowu mogę działać na normalnych obrotach.
Ponieważ takie roczne podsumowania są dla mnie fajną pamiątką i pomagają przypominać sobie te najlepsze momenty roku, postanowiłam w końcu się za nie zabrać:) Formułę podsumowania zapożyczyłam sobie od Joanny Glogazy a jeśli chodzi o plany na 2018 rok, postanowiłam spróbować z one little word.
Jakie momenty tego roku sprawiły mi największą frajdę?
- Wakacyjny wypad do Kowna i Rygi, o którym napisałam już sporo więc nie będę się powtarzać:)
- Wszystkie związane z #52newtthingchalange, o którym też już pisałam:)
- Zakup nowego aparatu, którego wciąż się uczę i niestety brakuje mi do niego jeszcze dobrego szkła. Ale nawet z obiektywem odkręconym od starego zenita całkiem daje radę:) Mam nadzieję, że w 2018 roku znajdę dla niego więcej czasu.
- Zakup samochodu, który zawiózł nas już na kilak fajnych wycieczek i mam nadzieję, że jeszcze na wiele zawiezie.
Z czego jestem dumna?
- 2017 rok obfitował u mnie w wiele zawodowych wyzwań, które owszem był czasem męczące i/lub stresujące, ale bardzo wiele mnie nauczyły. Oprócz codziennych zawodowych obowiązków, które prawie z dnia na dzień się poszerzały miałam okazję wygłosić pierwszą publiczną prelekcję dotyczącą kreatywności (wybaczcie, ale nie jestem gotowa, żeby Wam podlinkować nagranie:D) oraz opublikować pierwszy branżowy artykuł. Pisanie go szło mi bardzo opornie, nie jestem przyzwyczajona do wypowiadania się pisemnie w tej tematyce, ale w końcu się udało. Przede mną jeszcze tylko 5 takich, mam nadzieję, że starczy mi roku, żeby je dokończyć 😀
- Skończyłam kolejne studia, tym razem podyplomowe. Co prawda pracę zaliczeniową pisałam w dwie godziny, ostatniego dnia przed deadlinem, ale się udało:)
- Przeczytałam 30 książek. Biorąc pod uwagę, że na czytanie mam czas głównie w drodze z i do pracy, uważam, że to nie najgorszy wynik.
- Udało mi się wdrożyć nowy szablon bloga, choć to tylko połowiczny sukces, bo wciąż nie wprowadziłam poprawek, które spisałam sobie zaraz po zmianie.
- Nauczyłam się doceniać małe przyjemności. Nie wiem nawet kiedy to się stało i co się do tego przyczyniło, ale na pewno działa:) Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałam o tym jakie to ważne, wydawało mi się to mocno naciągane, ale teraz wiem, że nawet pieczenie pierniczków w domu czy popołudniowy wypad na grzyby może dawać sporo frajdy. Od razu człowiekowi łatwiej się żyje jak nauczy się cieszyć takimi drobnostkami:)
Czego chcę robić więcej?
- Wyjeżdżać! Obojętnie czy blisko czy daleko, na mikro czy makrowyprawy, ciągnie mnie do nowego. W końcu nie będą mnie zatrzymywały weekendowe zjazdy, więc mam nadzieję, że sporo uda mi się w tym roku zobaczyć.
- Jeździć na rowerze. Mój trekkingowy rumak miał w zeszłym roku zdecydowanie za mało okazji do wyjeżdżania z piwnicy i bardzo tego żałuję.
- Spotykać się ze znajomymi. Mało miałam dla nich czasu i siły w 2017, najwyższa pora to nadrobić.
- Zdjęć. W końcu mam do tego odpowiedni sprzęt, najwyższy czas podciągnąć umiejętności.
- Wrócić trochę do korzeni bloga i pisać więcej o ekologii i ochronie środowiska. Znacznie łatwiej jest wstawić nową recenzję książki czy kosmetyku niż napisać merytoryczny i ciekawy artykuł o ekologii, jednak mam nadzieję, że chociaż na kilka takich tekstów znajdę czas.
- Wysyłać ciekawe dla Was newslettery i zrealizować w końcu ebooka, o którym myślę już chyba od roku. Na facebooka niestety nie ma już co liczyć jeśli chodzi o dystrybucję treści, więc chcę poświęcić więcej czasu na mailową formę komunikacji z Wami (gdyby ktoś chciał, to formularz do zapisy jest tu).
Czego mam dosyć?
Złego samopoczucia, obniżonej odporności i słabej kondycji. Ostatnie trzy tygodnie pokazały mi to aż nadto wyraźnie. Zdecydowanie nie chcę powtarzać sytuacji w której ciało może mniej niż chciałby głowa, dlatego pomyślałam, że moim one little word na 2018 będzie ciało. Pierwszy raz korzystam z tej „metody”, ciekawa jestem czy faktycznie w czymś mi pomoże. Mam nadzieję, że tak, bo czuję bardzo silną potrzebę odejścia w końcu od komputera i poświęcenia mojemu ciału nieco więcej uwagi. Trzymajcie kciuki, żeby się udało.
Jakich nowych rzeczy chcę spróbować?
O tym też już pisałam w poście o 52 new things challange, więc nie będę się powtarzać. Jedno jest pewne, wszystkie te nowe rzeczy pojawią się na moim instragramie pod hasłem #52newthingschallange2018
O tym też już pisałam w poście o 52 new things challange, więc nie będę się powtarzać. Jedno jest pewne, wszystkie te nowe rzeczy pojawią się na moim instragramie pod hasłem #52newthingschallange2018
Najchętniej czytane posty 2017 roku, czyli to co Wam podobało się najbardziej:
Kosmetyki:
4 pólprodukty kosmetyczne dzięki którym podkręcisz działanie olejku/masła do ciała (KLIK)
Recenzja książki Skin Coach (KLIK)
Recenzja kosmetyków Vianek (KLIK)
Podstawy tworzenia kosmetyków: Emulsje i emulgatory (KLIK)
Co to jest olejek myjący (hydrofilny) i do czego może się przydać? (KLIK)
Mój aktualny zestaw do oczyszczania twarzy (KLIK)
Jedzenie:
Probiotyczne piwo imbirowe (KLIK)
Zielone lody na przywitanie wiosny: kokos, ananas i matcha (KLIK)
Gdzie zjeść wegańskie lody w Poznaniu? (KLIK)
Zupa dyniowo-pomidorowa (KLIK)
Inne
Pomysły na prezenty dla naturalnie zakręconych (KLIK)
4 komentarze
Życzę Ci cudownego i zdrowego roku 😉
Dziękuję! I nawzajem:)
czyli widzę że 2017 rok był udany;) życzę ci wspaniałego 2018;)
Dziękuję i nawzajem:)