Zainspirowany wydarzeniami, które poruszyły cały świat, film „Na ratunek wielorybom” opowiada historię wolontariuszki (zdobywczyni Złotego Globu Drew Barrymore), reportera z małego miasteczka (John Krasinski) i chłopca z Alaski (debiutant Ahmaogak Sweeney), którzy wspólnie podejmują akcję ocalenia rodziny majestatycznych szarych wielorybów uwięzionych pod lodem w okolicach koła podbiegunowego.
źródło: www.filmweb.pl
Rzadko wzruszam się na filmach, Nie płaczę na romantycznych komediach. No chyba, że w filmie występują zwierzęta:) W tym filmie występują 3 wieloryby, co oznacza, że jest to film dla mnie:) I myślę, że dla Was też, bo to naprawdę dobra historia.
Film oparty jest na wydarzeniach z 1988 roku, kiedy to na Alasce pod lodem uwięzione zostały trzy ssaki. W przeręblu wypatrzył je reporter małej stacji telewizyjnej. Po ukazaniu się reportażu sprawa szybko zyskała rozgłos. Do ratowania wielorybów czynnie włączyła się najpierw działaczka Greenpeace, potem koncern naftowy, następnie lokalna społeczność, prezydent i na końcu….sowieci. Po kilku dniach i kilku chwilach grozy akcja została zakończona, ale powiodła się tylko w 2/3.
Dla osłodzenia dramatycznych wydarzeń do filmu dodano wątek miłosny, sporo zabawnych dialogów. Oprócz tego wątek polityczny i społeczny. W filmie pokazano jak Greenpeace, doradcy prezydenta i firma naftowa żonglują argumentami na oczach mediów z całego świata. Każdy chce ugrać na tej historii jak najwięcej. Jedna strona gra o dobro waleni, druga o poparcie wyborców, trzecia o poprawę wizerunku firmy. Ostatecznie udaje się pomóc wielorybom, a przecież to było najważniejsze.
O wizerunku Greenpeace jaki został przedstawiony w tym filmie nie będę się wypowiadać, bo sama mam do tej organizacji mieszane uczucia. Szkoda tylko, że stereotyp ekologa-szaleńca kolejny raz został powtórzony.
Film poleca oglądać do końca, bo po napisach końcowych można jeszcze zobaczyć urywki oryginalnych materiałów filmowych dokumentujących te wydarzenia.
