Sobota, 9.00 rano. Słońce za oknem, ulubiona biało-szara pościel i dwa rozmruczane koty, które w zamian za śniadanie są w stanie wytrzymać 10 minut przytulanek. Niemąż przynosi mi kubek ciepłej, nie za mocnej kawy do łóżka, już sam zapach zmusza mnie do szerszego otwarcia oczu.

Grudzień, -15 stopni Celsjusza na dworze. Wracam zmarznięta do domu i pierwsze kroki kieruję do ekspresu. Do kawy dolewam odrobinę wegańskiego baleysa i od razu robi mi się cieplej.
Poniedziałek, 14.00. Na biurowych monitorach rozgrzebany projekt, który muszę dzisiaj skończyć, dookoła trwają rozmowy, które nie ułatwiają mi skupienia, wena gdzieś odeszła. Robię sobie kawę i z parującym kubkiem siadam na 5 minut na schodach by poodpychać świeżym powietrzem i dać odpocząć oczom. Po powrocie do biurka praca idzie jakoś szybciej.
Wtorek, 7.30. Popijam szybką kawę przed wyjściem do pracy, zagryzam kostką gorzkiej czekolady, jednym uchem słucham ulubionego radia. Gościem audycji jest Katarzyna Jagiełło z Greenpeace, która mówi, że niedługo na świecie może zabraknąć kawy. Wait… what?

Rozmowa dotyczyła akcji Adoptuj pszczołę, którą organizacja prowadzi od kliku lat i o której ja też Wam już wspominałam TU. Kasia zapytana o to, dlaczego warto działać na rzecz pszczół, użyła bardzo przemawiającego do wyobraźni argumentu: bez zapylaczy możemy stracić swobodny dostęp do takich produktów jak kawa czy kakao. Jeśli rośliny nie będą zapylane przez owady, nie będą mogły owocować. Koszty uprawy kawy czy kakao diametralnie wzrosną, bo potrzebne będą alternatywne metody zapylania. Dużo droższe, czasochłonne i mniej wydajne. Jak myślicie, ile kwiatów w ciągu godziny jest wstanie zapylić rój pszczół, a ile biegający z pędzelkiem plantator?

Powiecie mi zaraz, że kawą i kakao nie warto się przejmować, bo to produkty zakrawające na spożywcze używki i nie są niezbędne do zdrowego życia (nie, lepiej nawet nie próbujcie :p ). Niestety problem nie dotyczy tylko kawy i kakao. Gdyby nie zapylacze, nie moglibyśmy cieszyć się owocami i warzywami takimi jak pomidory, papryka, ogórki czy cukinia. Żywność stałaby się bardzo droga, a nasza dieta dużo uboższa. Czy już przekonałam fit faszystów, że akcja jest warta uwagi?

Na masowe wymieranie pszczół wpływ mają zanieczyszczenia środowiska, głównie pestycydy używane w rolnictwie konwencjonalnym. Greenpeace chce poprawić sytuację zapylaczy m.in przez rozwój rolnictwa ekologicznego. Na tym możemy wszyscy skorzystać podwójnie. Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości, odsyłam was na stronę adoptujpszczołe.pl.

Do końca akcji zostało jeszcze tylko kilka dni, dlatego jeśli nie chcecie, żeby w waszych kubkach zabrakło kawy, a w cieście czekolady, jeśli chcecie jeść polskie warzywa i owoce z mniejszą ilością pestycydów, nie czekajcie i adoptujcie pszczołę!

Podziel się

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.