Planując tę serię wpisów chyba zbyt pochopnie zdecydowałam się na jej nazwę:) Z racji godzin, w których ukazują się wpisy powinnam nazwać ją poniedziałkowymi popołudniowymi przyjemnościami:) Dzisiejsze opóźnienie nie jest związane z tym, że tak późno wstałam. Wręcz przeciwnie, jak na mnie, to wstałam bardzo wcześnie i od samego rana (od 10 :P) uczestniczyłam w zajęciach z socjologii. 
Przygotowania do napisania tego wpisu poczyniłam już wczoraj wieczorem. Zrobiłam coś, co staram się robić w każdą niedzielę, czyli odświeżyłam playlistę mojego odtwarzacza mp3. Tym razem oprócz kilku energetycznych piosenek na listę trafił audiobook Jedź, módl się, jedz Michaela Bootha.

 

Dla wszystkich, którzy zbliżają się do wieku średniego, którzy stanęli w obliczu przygnębiającego i bezpowrotnego spadku formy fizycznej, których nęka dojmujące poczucie śmiertelności i którzy trwonią czas na rozrywki, wyrzuty sumienia i rozmyślanie o udaremnionych ambicjach…

Śmiertelnie rozczarowany, niezdolny do skupienia się i najczęściej wstawiony winem Michael Booth naprawdę potrzebował znacznych zmian w swoim życiu. Zamiast tego podjął nazbyt ambitną próbę napisania wyczerpującej książki o kuchni indyjskiej, podróżując po tym subkontynencie z żoną i dwójką małych dzieci. Rodzina pokonuje północne Indie, od spowitego mgłą Delhi po popadający w ruinę Amritsar i Tadż Mahal, w drodze poznając miejscowych i kosztując lokalnych potraw. W Radżastanie ucztują niczym maharadżowie i cieszą się najwspanialszym lassi, jakie kiedykolwiek przyrządzono, nim pojadą do Bombaju i znikną w slumsach Dharavi.


Z zamierzeń Bootha nic jednak nie wychodzi, ponieważ autor w szybkim tempie pogrąża się w metafizycznej niemocy wieku średniego, która w końcu rozkwita w parnym klimacie prowincjonalnych zakątków Kerali. Na szczęście w tym momencie kontrolę przejmuje jego żona. Zapisuje swego coraz bardziej cierpiącego męża na obóz szkoleniowy intensywnej jogi oraz prosi mądrego, wiekowego guru medytacji, żeby pomógł mu wytyczyć świecką ścieżkę do spokoju i równowagi. Czy jednak cynizm, neurozy i niepohamowany apetyt Bootha nie doprowadzą go do zguby? Czy odzyska równowagę, pokona lęki, przezwycięży nałogi i stawi czoła życiu jako mąż i ojciec?

 

Podczas jazdy tramwajem lubię słuchać książek, nie mam wtedy poczucia, że marnuję czas w komunikacji miejskiej. Nie potrzebuję do tego miejsca siedzącego, nie muszę przerywać wątku wysiadając na moim przestanku. Jedyne czego potrzebuję to odrobina skupienia. Żeby w połowie rozdziału nie zgubić wątku, do podróżowania wybieram lektury raczej łatwe i przyjemne. Polska Piastów Jasienicy niestety się w tej roli nie sprawdziła, wymaga bowiem od czytelnika dużej koncentracji. Co innego powieści czy relacje z podróży. Najlepiej czytane przez aktora (w tej roli bardzo dobrze sprawdza się Anna Dereszowska). Przy wyborze książki trzeba jedynie uważać, żeby dialogi lub opowiadane historie nie były zbyt zabawne, salwy niekontrolowanego śmiechu w środku zatłoczonego tramwaju nie są zazwyczaj dobrze odbierane przez współtowarzyszy podróży:) Chociaż z drugiej strony takie historie są naprawdę dobrą odskocznią od codziennych problemów i pomagają odciągnąć myśli od pracy czy szkoły zanim dojedzie się do domu. Audiobooki są też zbawieniem dla osób pracujących przy komputerach. Podczas słuchania można zrelaksować oczy. Zamiast wgapiać się w kartki książki, patrzymy przez okno na najbardziej oddalone obiekty widoczne na horyzoncie. To pomaga rozluźnić mięśnie gałki ocznej. Oczy możemy też zamknąć, uważajcie jednak, żeby nie przegapić przestanku:)

Książka Jedz, módl się, jedz wydaje się być idealna do podróżowania. Już po kilku minutach słuchania wciągnęła mnie na dobre. Obawiam się tylko, że może w niekontrolowany sposób wzbudzać apetyt:) Podobno opisy indyjskich potraw przewijające się przez książkę są bardzo sugestywne. Mam nadzieję, że słuchając jutro w tramwaju dalszej części nie dostanę ślinotoku:)

A Wy czego lubicie słuchać podczas podróży?

P.S.Możecie posłuchać fragmentu książki na lubimyczytac.pl.

4 komentarze

  1. Sylwia z Domu po swojemu Reply

    Ostatnio w podróży ścieżka dźwiękowa z "Dreamgirls" nam towarzyszyła;) Z książkami tak mamy, że nam zawsze coś umyka (bo bilet trzeba kupić, rozkojarzyć się, bo wygibasy potrzebne, żeby się w ogóle do autobusu dostać) i potem nie wiem, czy aby co ważnego mi nie uciekło. Dlatego bardziej mi w drodze po drodze z muzyką:)

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Ja też mam czasami takie dni, że nie mogę się skupić. Wtedy przerzucam się na muzykę:)

  2. Jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z książką w postaci audiobooka, a byłaby to świetna opcja na spacery z synkiem. Wezmę ją pod uwagę 🙂

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Ja bardzo często słucham też przy sprzątaniu, zmywaniu czy gotowaniu obiadu:)

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.