Projektowanie zorientowane na planetę

Zanieczyszczenie środowiska i idące za tym zmiany klimatu są faktem. Faktem, który w końcu zauważyły mainstreamowe media. Po tym jak rozpoczęła się na ten temat powszechna dyskusja, zaczęło się też szukanie winnych.

Konsumenci, projektanci, przedsiębiorcy, rządy? Kapitalizm i konsumpcjonizm? Globalne korporacje, które mają często więcej do powiedzenia o prawie w danym państwie niż jego rząd? Każdy po trochu? Kto jest odpowiedzialny? Kto jest winny?

Konsumpcjonizm?
To jest oczywista oczywistość. Ograniczenie nadmiernej konsumpcji to jest najlepsze co możemy zrobić dla siebie i dla planety. Wydawanie pieniędzy na rzeczy:

  • tylko dlatego, że są nowsze
  • dlatego, że są tanie
  • ponieważ potrzebną są nam tylko przez chwilę
  • które mają pomóc nam poczuć się lepiej, ale pomagają tylko na chwilę
szkodzi nie tylko planecie, ale też nam. Zagłuszanie niechcianych emocji zakupami prowadzi tylko do katastrofy ekologicznej i bankructwa. Część z Was na pewno już to wie i stara się dokonywać zakupów świadomie i rozsądnej ilości. Ale to nie zmienia faktu, że wszyscy musimy jeść, w coś się ubierać, czasami potrzebujemy leków i wszyscy chcemy mieć prąd w domu. Żyjąc w cywilizacji, konsumpcji nie da się uniknąć. To kto odpowiada za jej skutki?

Przedsiębiorcy czy konsumenci?
Jak pokazuje raport DNB Bank Polska i PwC „Kierunki 2020. Zielona odpowiedzialność biznesu. Czy biznes przyjazny środowisku się opłaca?” w największym stopniu na środowisko wpływają przemysł wytwórczy i producenci żywności. Proekologiczne wysiłki konsumentów na niewiele się zdają. Z raportu wynika, że nawet gdyby wszyscy Polacy zdecydowali się korzystać wyłącznie z zielonej energii pozwoliłoby to na ograniczenie emisji CO2 zaledwie o 17 proc. rocznej emisji Polski. Podobnie jest z zużyciem wody. 70% słodkiej wody wykorzystuje rolnictwo, 20% przemysł, tylko 10% (albo i mniej) zużycia leży na barkach konsumentów.

Te liczby mogą zniechęcać i dawać poczucie, że nie warto się starać. Że wysiłki pojedynczej jednostki na nic się nie zdają. To nie prawda. Żyjemy w czasach kapitalizmu, który faktycznie mógł nas zaprowadzić do punktu w którym jesteśmy, ale który warto też świadomie wykorzystywać. Pamiętacie tę wszystkim znaną prawdę? Nie ma popytu, nie ma podaży. Konsument ma moc wywierania nacisku na przedsiębiorców, może głosować portfelem na marki, które działają z poszanowaniem środowiska (do czego gorąco zachęcam) i w ten sposób może zmieniać wyżej podane statystyki. Zwłaszcza, że:

Wydaje się, że część największych firm dostrzega w inicjatywach środowiskowych pewną szansę na budowę rynkowej przewagi i poprawę swoich wyników – 44 proc. respondentów w badaniu DNB i PwC przyznaje, że działania ekologiczne mogą przynieść wymierne korzyści finansowe.

Jeśli przedsiębiorcy poczują, że proekologiczne postawy konsumentów zagrażają ich biznesowi, staną na rzęsach, żeby kasa się zgadzała. Jeśli wprowadzą realne zmiany i faktycznie zminimalizują swój wpływ na środowisko i jednocześnie rozwiną swój biznes wszyscy jesteśmy wygrani. Jako konsumenci mamy jednak obowiązek nie dać sobie mydlić oczu greenwashingiem. O tym przykrym zjawisku możecie poczytać więcej na blogu Green Projects.

Głosowanie portfelem na proekologiczne firmy to jeszcze nie wszystko, coraz częściej widzę jak konsumenci biorą sprawy w swoje ręce i za pomocą social mediów czy maili informują marki o swoich poglądach na temat ich produktów/usług/opakowań. Namawiają do zmian i zachęcają do tego innych udostępniając gotową treść wiadomości którą można wysłać do firmy tym samym podpisując się pod prośbą. Zawsze jednak warto się zastanowić o co się prosi. Ostatnio rzuciła mi się w oczy na instagramie wymiana wiadomości konsumentki z producentem czekolady. Dziewczyna próbowała zachęcić firmę do rezygnacji z dodawania oleju palmowego do czekolady i zachęcała do zastąpienia go olejem rzepakowym, którego produkcja ma rzekomo mniejsze skutki dla środowiska. Warto jednak pamiętać, że taka wymiana spowoduje, że:

  • olej rzepakowy (naturalnie płynny) trzeba będzie utwardzić, żeby mógł zastąpić olej palmowy (ma konsystencję stałą w temperaturze pokojowej). Spożywanie tłuszczy utwardzanych jest dla ludzi turbo niezdrowe
  • możemy być narażeni na konsumpcję żywności zanieczyszczonej Roundapem (harbicydem uważanym za kancerogenny), który jest używany do oprysków rzepaku przed zbiorem (pomaga go wysuszyć). Wybierając olej rzepakowy warto sięgnąć po ten ekologiczny (certyfikowany), który daje gwarancję, że jest wolny od tego kontrowersyjnego środka
  • wciąż nie otrzymamy prawdziwej czekolady, która nie powinna zawierać ani oleju palmowego, ani rzepakowego, tylko tłuszcz kakaowy (pisałam o tym TU), którego zasoby też nie są nieograniczone.
Niestety nic nie jest czarno-białe, próbując wymuszać zmiany warto się zastanowić czy rozpatrzyło się wszystkie aspekty sprawy. Ciekawe stanowisko odnośnie zastępowania oleju palmowego rzepakowym wydało ostatnio WWF.

A co z projektantami?
Świat szeroko pojętego designu obserwuję od lat. Najpierw hobbystycznie, później na studiach i ostatecznie w pracy. Wiem, że wbrew temu co się powszechnie uważa, design to nie tylko to jak produkt wygląda, to również to jak działa, z czego jest zrobiony, jakie uczucia w nas wzbudza, a jeśli design dotyczy produktów cyfrowych, to również to czy nas od siebie uzależnia. W naszej obecnej sytuacji klimatycznej i projektanci nie są bez winy, to często oni (i firmy dla których pracują) podejmują decyzje mające negatywne skutki dla planety.

Bardzo się cieszę, że ktoś to zauważył, zrozumiał i na dodatek przekuł w narzędzie z którego może skorzystać każdy designer, by zminimalizować negatywny wpływ jego projektów na planetę. Planet-centric design (projektowanie zorientowane na planetę) to metoda pracy bazująca na design thinking, która nieco zmienia priorytety projektanta i zaraz obok potrzeb człowieka (human-centered deisign) na pierwszym miejscu stawia dobro planety (planet-centric design).

Więcej o tej metodzie możecie przeczytać w moim artykule, który niedawno ukazał się na portalu Nowy Marketing.

Przeczytaj artykuł





A co z rządami?
Ogromna odpowiedzialność za środowisko spoczywa na władzach, których wybór należy do naszych obywatelskich obowiązków. Zarówno konsumenci jak i przedsiębiorcy, nierzadko też międzynarodowe korporacje i rządy innych państw wywierają naciski na polityków w celu osiągnięcia konkretnych celów. Chyba każda z wyżej wymienionych grup wypowiadała się w sprawie polskiej energetyki opartej o węgiel. Wszyscy chcą radykalnych, natychmiastowych zmian. I o ile rządy naszych sąsiadów czy korporacje jestem w stanie „zrozumieć”, najczęściej kryją się za tym konkretne korzyści finansowe które na tej zmianie mogą osiągnąć, o tyle postawa niektórych polskich obywateli mnie zadziwia. Żądania natychmiastowego zaprzestania spalania węglą są absurdalne i niestety nie do spełnienia. No bo jaką mamy alternatywę?

  • OZE? Niestety na ten moment nie jest wstanie zaspokoić potrzeb obywateli, przemysłu, rolnictwa, ale też szpitali czy przepompowni wody. Zwłaszcza zimą. Instalacji tego typu przybywa, ale powoli.
  • Budowa elektrowni atomowej? Długo trwa (jak dobrze pójdzie pierwsza w Polsce powstanie w 2033 roku), dużo kosztuje i również niesie za sobą zagrożenia (historia już nam pokazała jakie dokładnie).
  • Gaz? Też jest paliwem kopalnym. Poza tym oparcie Polskiej energetyki na gazie dostarczanym z Norwegii lub Rosji czy jakiegokolwiek innego kraju uczyni Polskę terytorium zależnym tych państw. Grożąc odcięciem dostawy każdy będzie mógł wymusić na Polsce praktycznie wszystko. Bo bez prądu nie będzie ani wody, ani internetu za pomocą którego steruje się wieloma procesami, ani jedzenia, ani leków, ani pomocy lekarskiej.
Zmiany zmierzające do zaprzestania spalania paliw kopalnych są konieczne, niestety nie do zrobienia w jeden dzień. Tego typu transformacje muszą być dokładnie przemyślane i przebadane by przy okazji ratowania środowiska nie zatracić suwerenności państwa. Czas pokoju jest darem, szaleństwem jednak jest traktowanie go jako pewnika. Wysuwając żądania ponowie warto temat dobrze przemyśleć.
W tej całej tej wojnie o węgiel brakuje mi szerszego podejścia do tematu. Regulacje rządowe, unijne czy światowe nie powinny ograniczać się tylko do CO2, ale też poruszać temat marnotrawienia zasobów. W czasach w których zalewa nas morze jednorazowych przedmiotów mało kto chce wymuszenia na producentach wytwarzania nienaprawialnych przedmiotów. Telefonów, które nie psują się po roku, tosterów, które nie palą się po spieczeniu pierwszej kromki chleba, przedmiotów o celowo skróconym cyklu życia. Praktyki kontrolowanego postarzania tego typu sprzętów są niesamowitym marnotrawstwem surowców i energii. O tym ilu problematycznych śmieci nam dostarczają nawet nie będę wspominać.

Podsumowanie

Z moich przemyśleń wynika, że każda z wyżej wymienionych grup ponosi odpowiedzialność, jednak każda na innym poziomie. Jak można przeczytać z wyżej zaklinowanym raporcie:

Przedsiębiorcy, którzy chcą faktycznie przyczynić się do poprawy stanu środowiska, a przy tym odnieść indywidualne korzyści rynkowe, powinni próbować zreorganizować swoje produkty i procesy tak, aby uwzględnić specyfikę działalności, którą prowadzą, a z inicjatyw pro-środowiskowych uczynić silną stronę swojego biznesu. Świadomi obywatele poprzez określone decyzje konsumenckie motywują przedsiębiorców do podejmowania działań pro-środowiskowych, a podejmując decyzje polityczne wpływają na priorytety polityki realizowanej przez rządy. Politycy z kolei tworzą regulacje, które mogą oddziaływać na decyzje konsumenckie (np. dotyczące tego jaki samochód kupić, jakich materiałów używać do ogrzewania mieszkania, czym jeździć do pracy itp.), ale przede wszystkim kształtują bodźce i warunki konkurencji pomiędzy przedsiębiorcami.

I choć trudno się z tym nie zgodzić (A może wcale nie? Może macie na ten temat inne zdanie?), trochę zabolała mnie świadomość jak małe znaczenie mają moje prywatne starania dotyczące oszczędzania energii, materii czy wody. Jeszcze trudniej jest przyjąć do wiadomości, że rozmienianie ochrony środowiska na drobne może powodować więcej szkody niż pożytku. Szerokie dyskusje o wyższości bawełnianych woreczków na zakupy względem tych poliestrowych odwracają uwagę od istoty sprawy. Jak pokazuje to badanie (tu jego treść podana w lżejszej formie), ludzie, którzy wykonują drobne uczynki na rzecz ochrony środowiska, które kosztują mało wysiłku i dają małe efekty wykazują niższe poparcie dla działań, które wymagają więcej wysiłku i dają lepsze rezultaty. Nie jest to przyjemna wiadomość.

Ja nie zamierzam się oczywiście w tych drobnych działaniach poddawać, ale znacznie większą moc czuję teraz w wysyłaniu proekologicznego przekazu do firm (bo to, że na wybory chodzę ZAWSZE jest dla mnie oczywistością). I was również do tego zachęcam. Tym bardziej, że codziennie korzystacie z narzędzi, które mogą Wam to ułatwić. Facebook, Instagram mail to idealne kanały komunikacji do wyrażania swojego zadowolenia lub niezadowolenia, wzmacniające silę głosowania portfelem. Tylko proszę pamiętajcie, że to też warto robić z głową! Jak widzicie temat jest BARDZO złożony, na pewno nie czarno-biały. Z wielu zależności zapewne nawet nie zdajemy sobie sprawy, ale zawsze warto drążyć!

4 komentarze

  1. Barbara Elżbieta Reply

    Każą nam przestać palić węglem i drzewem w piecach domowych, a mało robią aby to duże przedsiębiorstwa ograniczyły odpady, ścieki i inny syf, który idzie do rzek i do środowiska. A taki biznesmen ma w kieszeni polityków, którzy nic mu nie zrobią. Fałsz i zakłamanie.

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Akurat z tymi restrykcjami zgadzam się całkowicie. Problemy ze smogiem biorą się głównie z niskiej emisji. Ale za zakazem oczywiście powinna iść pomoc w wymianie pieca na bardziej ekologiczne rozwiązanie.

    • Barbara Elżbieta Reply

      Bardziej ekologiczne czy praktyczne? Bo u mnie w okolicy ludzie wymienili piece na gazowe ale narzekają że zimno w domu. Pomimo izolacji termicznej. A co jak ktoś zakręci kurek z gazem? Dlatego ci ludzie zistawyaja sobie drugi piec w razie czego aby mieć koło ratunkowe. A może tak rząd zacznie dawać dotacje biedniejszym na kupno nowego samochodu. Oj ja już w ich dobre intencje przestałam wierzyć. Ziemia to nie raj.

    • Zielona wśród ludzi Reply

      Dawanie dotacji na nowe samochody jest drogą donikąd. Najbardziej proekologicznym i prospołecznym rozwiązaniem jest sprawny transport publiczny. Ale z tym w naszym kraju jest raczej gorzej niż lepiej. Polecam bardzo film dokumentalny "Wpuszczeni w korek", który pokazuje jak producenci samochodów rozwalili transport publiczny w Stanach.

      A co do piecy to nie widzę powodów na których nowe nie miałyby być i praktyczniejsze i bardziej ekologiczne. Chociaż faktycznie sąsiedzi moich rodziców, którzy mają piece gazowe często dogrzewają się kominkami. Moi rodzice mają pompę ciepłą i kominek chodzi tylko podczas ostrych mrozów (w ostatnim sezonie zero razy). A domy mają takie same bo to osiedle szeregówek.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.