Niemąż znalazł wczoraj ciekawy film, wpasował się tematyką w mój Tydzień inny niż wszystkie i ograniczanie odpadów, które uskuteczniam od kilku dni. Dokument Iana Connachera otwiera oczy. Dosłownie i w przenośni. Ze zdumieniem słuchałam faktów, całkowicie zmieniłam swoje podejście do plastiku. Ze smutkiem stwierdzam, że wszystkie moje starania związane z segregacją plastiku mogą się okazać nic nieznaczące. Plastik nigdy nie umiera, nie można się go pozbyć. Można go spalić (wytwarzając ogromne ilości toksycznych substancji), można przerobić (co nie jest wcale takie łatwe). W USA nieprzerobiony plastik zakopuje się pod w podziemnych wysypiskach. Najstraszniejsze jest jednak to, że ogromne jego ilości trafiają do oceanów, gdzie są rozdrabniane przez słońce i wodę na mikrogranulki, które są następnie zjadane przez ryby, ptaki i wszystkie inne organizmy żyjące w oceanach. Zatykają one przewody pokarmowe zwierząt, prowadzą do ich śmierci. Jest to też poważne zagrożenie dla człowieka. Plastik chłonie zanieczyszczenia. W Japonii badano stężenie zanieczyszczeń w plastiku i otaczającej go wodzie. W plastiku stężenie było 1 000 000 razy większe. Skażone granulki zjedzone przez ryby, uwalniają toksyny do krwiobiegu. Jeżeli taka skażona rybka trafiła na talerz człowieka .. no cóż możemy tylko czekać, aż człowiek zacznie świecić.
Plastik produkowany jest z ropy. W czasie II wojny światowej rozpoczęto masową produkcję plastiku na potrzeby wojenne. Żeby nie zamykać fabryk po wojnie rozpoczęto produkcję na potrzeby cywilne. Wmówiono nam, że potrzebujemy plastiku. I to dosłownie. W Stanach prowadzona była kampania, która namawiała do korzystania z jednorazowych talerzy i kubków, żeby gospodynie domowe nie musiały zmywać. Dzięki temu mogły więcej czasu spędzić z rodziną. Wspaniale, prawda? Szkoda tylko, że teraz toniemy w górach plastiku, których nie ma kto przerobić.
Może rozwiązaniem jest zatem bioplastki, biodegradowalny (produktem rozkładu jest m.in. potępiane ostatnio CO2) plastik wyprodukowany z roślin. Niby dobre rozwiązanie, ale czy wystarczy nam ziemi pod uprawę plastiku? Wypowiadający się w filmie specjaliści twierdzą, że z jednego hektara można wyprodukować 2-3 tony bioplastiku. Podobno w Europie dostępnych jest 30 mln hektarów, to oznacza, że możliwości produkcyjne są większe niż aktualne zapotrzebowanie Zużywamy 40 mln ton plastiku, a możemy wyprodukować nawet 60. Tylko po co? Po co ja się szanownych naukowców pytam? Po to, żebym jeżdżąc po kontynencie widziała zamiast dzikiej przyrody pola uprawne kukurydzy przerabianej na plastik? Czy po to, żeby większość pół uprawnych zajmowała kukurydza na paszę dla zwierząt i plastik. A gdzie miejsce na uprawę jedzenia dla ludzi, hę? Już sobie wyobrażam jak Monsanto zaciera ręce. Jeszcze więcej rolników będzie produkować ich GMO kukurydzę, jeszcze więcej nawozów sztucznych trafi do środowiska, wszystko po to, żeby nam nie zabrakło plastiku Że jakiś hektar jest nie uprawiany, to jeszcze nie znaczy, że się marnuje proszę Państwa. Tam się toczy życie. Dzikie życie!
Jedynym sensowym wyjściem z tego plastikowego szaleństwa jest ograniczanie jego zużycia. Ograniczanie przez jednostki i ograniczanie przez producentów. Ma ktoś jakiś pomysł jak tego dokonać?
P.S. A chciałam sobie kupić hula hop. Uświadomiłam sobie jednak, że będzie ono żyło znacznie dłużej niż ja. Chyba jednak wybiorę ćwiczenia, równie dobrze działają na talię 😀
Film można bezpłatnie obejrzeć na OnetVOD. Jeśli zainstalujecie Adblocka, to nawet reklam nie trzeba oglądać 😀
3 komentarze
Hmmm… trudna rada. Niby najlepiej byłoby pozbyć się plastiku całkowicie ze swojego otoczenia, ale tym samym znów produkujemy śmieci. Plastiku w kontakcie z jedzeniem unikam od dawna, żadne tam pojemniczki, łyżeczki i słomki nie wchodzą w grę. Ach! W knajpkach zawsze zamawiać napoje bez słomek (i tak w połowie przypadków ta prośba zostaje zapomniana i przynoszą napój ze słomką). Mnie ostatnio przeraziła ilość plastiku w tkaninach, czyli w ubraniach czyli w kontakcie z naszą skórą! Niby można nad tym zapanować, ale łatwo nie jest…
Myślę,że takie wyrzucanie przydatnych plastikowych rzeczy na hurrra jest bezsensowne. Jeśli już, to można np. oddać. Mnie najbardziej wkurzają wyroby z plastiku niskiej jakości (często pochodzące z Chin). Widać, że przedmiot zaraz rozpadnie się w rękach na części. Taki plastik jest bezużyteczny, ale przecież nie zniknie z powierzchni ziemi po wrzuceniu do kontenera na śmieci. Dlatego zawsze namawiam, żeby jeśli już to kupować produkty z plastiku dobrej jakości, które spełnią swoją funkcję i będą służyć wiele lat.
ponoć wymyślono już grzyboplastik 🙂
http://ulicaekologiczna.pl/technologie/grzyby-%E2%80%93-niebywala-bron-w-walce-z-plastikiem/
Ale mnie też przytłacza ten temat. A film chętnie obejrzę, wiedza to podstawa.