Mało znane, często mijane w drodze do Tatr, pozbawione tłumów, ale nie pozbawione uroku. Gorce, bo to o nich mowa odkrywaliśmy tego lata po raz pierwszy i wróciliśmy szczerze zauroczeni.

 

W Gorce trafiliśmy zupełnie przypadkiem, marzył nam się powrót na Suwalszczyznę, ale w pandemicznej rzeczywistości noclegi rozchodzą się jak świeże bułeczki i na początku sierpnia nie było już w czym wybierać. Na szczęście błądząc po bookingowej mapie trafiłam na rejon, w którym dostępnych opcji było całkiem dużo. Z nadzieją, że nie zastanę tam tłumów, wybrałam jedną z nich i tak trafiliśmy na tydzień w Gorce.

Naszą bazą wypadową była Ochotnica Górna, która okazała się być bardzo dobrym wyborem.  Mogliśmy się z niej łatwo wydostać do najważniejszych atrakcji na których nam zależało (ale tylko dzięki temu, że mamy samochód, ten rejon nie jest przyjazny niezmotoryzowanym), jednocześnie zaznaliśmy tam ciszy i spokoju, którego bardzo potrzebowaliśmy.



Booking.com

 

Co robiliśmy przez tydzień w Gorcach?

Wszystko to, co lubimy najbardziej: łaziliśmy po górach, podziwialiśmy piękne widoki, zbieraliśmy pieczątki i pływaliśmy na SUPach. Ale po kolei…


Wieża widokowa na Magurkach i szczątki amerykańskiego bombowca

Pierwszy dzień naszego pobytu w Gorcach wstał ciemny i deszczowy. Prognoza pogody obiecywała nam słońce koło południa, więc zdecydowaliśmy się wyjść w góry i sprawdzić co widać z wieży widokowej na Magurkach. Niestety za pierwszym razem nie było nam dane się tego dowiedzieć, deszcz i chmury nie odpuszczały, całą drogę szliśmy w deszczu (co miało swój urok, zobaczcie sami). Wiało tak strasznie, że na wieży wytrzymaliśmy dosłownie chwilę i ruszyliśmy dalej.

Drugim punktem naszej wycieczki było miejsce katastrofy amerykańskiego samolotu bombowego typu Liberator, który rozbił się podczas nalotu na niemieckie zakłady chemiczne w Dworach k. Oświęcimia w grudniu 1944 roku. 9 z 10 członków załogi przeżyło ewakuację ze zestrzelonego przez Niemców samolotu, polscy żołnierze pomogli im uniknąć niemieckiej niewoli i wydostać się do Włoch, gdzie stacjonowała ich jednostka. 
 
50 lat po katastrofie w miejscu upadku samolotu stanął pomnik upamiętniający to wydarzenie, trzech członków załogi samolotu brało udział w odsłonięciu pomnika. Do szczątków samolotu można dojść zieloną ścieżką edukacyjną „Dolina potoku Jaszcze”.
Dalszy plan naszej wycieczki zakładał przejście całej zielonej ścieżki edukacyjnej, ale jej dalsza część biegła asfaltem i nie była już tak malownicza jak pierwsza, dlatego jak tylko pojawiła się okazja, postanowiliśmy skorzystać ze skrótu i wrócić na wieżę na Magurkach, żeby dla odmiany zobaczyć ją w pełnym słońcu, które pokazało się w końcu na niebie. Niestety trasa, którą wybraliśmy na skrót i która na mapie wyglądała jak solidna ścieżka, w rzeczywistości zafundowała nam przedzieranie się przez gęsty las i powalone drzewa. Udało nam się na szczęście dotrzeć do wieży (po drodze nazbieraliśmy nawet 0.5 litra jagód na śniadanie) i choć Tatry nie chciały się wyłonić zza chmur, ta szalona wspinaczka i tak nam się widokowo opłaciła. W końcu udało nam się z wieży zobaczyć coś więcej niż deszczowe chmury.

Do samochodu, który czekał na nas w Forendówce wróciliśmy tą samą drogą, którą weszliśmy na Magurki. Po drodze mijaliśmy porośniętą jagodami Kumytowa Polanę na której stoi najstarsza w Gorcach drewniana bacówka zbudowana w 1839. Przez cały dzień wędrówki spotkaliśmy na szlaku tylko jedną osobę😮

 

 

Szczegółowy przebieg trasy, opisany na podstawie aplikacji Mapy.cz (zobacz na mapie):

  • ścieżka będąca przedłużeniem ulicy Osiedle Forendówki biegnąca przez Kumytową Polanę, aż do wieży widokowej na Magurkach
  • zielona ścieżka edukacyjna „Dolina potoku Jaszcze” od wieży widokowej Na Magurkach, przez Pomnik samolotu bombowego Liberator aż do skrótu, który złapaliśmy gdzieś pomiędzy miejscowością Jaszcze Małe a Jaszcze Duże (tylko dla odważnych)
  • ponownie zielona ścieżka edukacyjna aż do wieży na Magurkach i powrót tą samą ścieżką przez Kumytową Polanę

 

Skok w bok na Trzy Korony

Drugiego dnia naszego pobytu w Gorcach postanowiliśmy zrobić skok w bok i wybraliśmy się w Pieniny. Za cel obraliśmy Trzy Korony, które kilka lat temu widzieliśmy tylko z poziomu tratwy spływającej Dunajcem.
 
Wspinaczkę rozpoczęliśmy żółtym szlakiem ze Sromowców Niżnych i kontynuowaliśmy czerwonym szlakiem z Przełęczy Szopka. Trochę bardzo zaskoczyła nas duża ilość turystów na szlakach. W porównaniu z tym co zastaliśmy poprzedniego dnia w Gorcach, w Pieninach były tłumy! Przy kasie biletowej przed wejściem na platformę widokową na Trzech Koronach ciągnęła się długa – na godzinę stania – kolejka. Na szczęście zdecydowaliśmy się zaczekać, widoki na Tatry i Jezioro Czorsztyńskie jakie zastaliśmy na szczycie, szczerze nas zachwyciły.
 

 

Z trzech Koron zeszliśmy najpierw czerwonym, następnie zielonym szlakiem wprost do Sromowców Niżnych, gdzie przed odjazdem urządziliśmy sobie piknik nad Dunajcem i podziwialiśmy właśnie zdobyty szczyt z poziomu wody.
 

Przebieg naszej trasy według aplikacji Mapy.cz (zobacz na mapie)
  • Żółty szlak „Sromowce Niżne – Krościenko nad Dunajcem” od ul. Szkolnej w Sromowcach Niżnych aż do Przełęczy Szopka
  • Czerwony/niebieski szlak od Przełęczy Szopka, przez platformę widokową na Trzech Koronach, aż do Polany Kosarzyskiej
  • Zielony szlak „Sromowce Niżne – Krościenko” od Polany Kosarzyskiej do Sromowców Niżnych


 

Jezioro Czorsztyńskie

Następnego dnia zrobiliśmy sobie mały odpoczynek od gór i postanowiliśmy spędzić czas nad Jeziorem Czorsztyńskim. To sztuczny zbiornik wodny, który po wybudowaniu zapory w Niedzicy stał się bardzo malowniczą i chętnie odwiedzaną atrakcją turystyczną.

Nasz pierwotny plan zakładał wypożyczenie rowerów i objechanie jeziora okalającą ją Velo Czorsztyn. Niestety (a może jednak stety) przyjechaliśmy nad jezioro dość późno i zabrakło dla nas rowerów. Zamiast jednośladów postanowiliśmy wypożyczyć SUPy i spróbować swoich sił na pływających deskach. Skorzystaliśmy z wypożyczalni Wyskocz na! i po krótkim instruktarzu, ruszyliśmy na wodę. Brak wiatru i szalejących po wodzie skuterów czy motorówek zapewnił nam idealne warunki do nauki wstawania na desce. Nie jest to niestety takie proste jak się wydaje z brzegu, ale na szczęście udało mi się uniknąć niekontrolowanego wpadnięcia do wody😀 Ostatecznie, bardzo się cieszę, że zabrakło dla nas rowerów, bo niedzielne tłumy na ścieżce rowerowej udało nam się zamienić na spokój na wodzie i przy okazji odhaczyć jedno z moich marzeń, na które czaiłam się już chyba ze dwa lata.

 

Po SUPowaniu i pływaniu w Jeziorze Czorsztyńskim ruszyliśmy na zwiedzanie ruin Zamku Czorsztyńskiego, jednej z dwóch twierdz górujących nad jeziorem. Z wieży zamku mieliśmy piękny widok na jezioro i Zamek w Niedzicy znajdujący się na drugim brzegu, którego zwiedzanie odpuściliśmy ze względu na duże kolejki i tłumy zwiedzających. Przespacerowaliśmy się tylko po zaporze, z której mieliśmy piękny widok na oba zamki i ruszyliśmy na kolejny piknik nad Dunajcem.

Wielkie Pole Widokowe

Będąc w Czorsztynie warto zajrzeć też na dość nietypowy punkt widokowy oznaczony na Google Maps jako Wielki Pole Widokowe z którego rozpościera się piękny widok na Tatry oraz Jezioro Czorsztyńskie. O zachodzie słońca jest tu naprawdę przepięknie. Aż szkoda, że nie stanęła w tym miejscu jakaś wieża widokowa, która jeszcze lepiej odsłoniłaby widok na jezioro.

Wielkie Pole widokowe to też popularne miejsce wśród droniarzy.

Turbacz – najwyższy szczyt Gorców

Zdobycie Turbacza – najwyższego szczytu Gorców zostawiliśmy na sam koniec naszego pobytu. Wspinaczkę rozpoczęliśmy z Kowańca, jednej z dzielnic Nowego Targu. Po górę szliśmy mało malowniczym, żółtym szlakiem aż do schroniska, w którym zjedliśmy obiad i wypiliśmy bardzo smaczne lokalne piwo Turbacz (jeśli będziecie w schronisku bardzo polecam zrobić zapasy😀). 

 

Po obiedzie i przybiciu pamiątkowej pieczątki – będącej dowodem, że mamy na koncie kolejny szczyt zaliczany do Korony Gór Polskich – poszliśmy go w końcu zdobyć. Niestety widoczność tego dnia nie była najlepsza, więc widoki ze szczytu mieliśmy bardzo słabe.

Na szczęście nadrobiliśmy te braki na Bukowinie Waksmundzkiej, którą mijaliśmy schodząc z Turbacza zielonym szlakiem prowadzącym do Nowego Targu. Pogoda była tak przyjemna, a nasza trasa taka długa, że postanowiliśmy uciąć sobie tam krótką drzemkę😀

Cieszę się, że udało mi się zdobyć kolejny szczyt do KGP, ale następnym razem, kiedy będę w Gorcach, zamiast na Turbacz wybiorę się na Lubań lub Gorc, z których widoki są podobno dużo lepsze niż z najwyższego szczytu Gorców.

 

Przebieg naszej trasy według aplikacji Mapy.cz (zobacz na mapie)
  • Żółty szlak „Mały Krzystanów – Kowanie” od ul. Kowanie w Nowym Targu aż do Schroniska na Turbaczu
  • Czerwony „Główny Szlak Beskidzki” od schroniska na szczyt Turbacza i z powrotem
  • Zielony szlak „Szczebel – Turbacz – Kowaniec” od schroniska na Turbaczu do Nowego Targu
Co jeszcze warto zrobić w Gorcach, na co nam nie starczyło już czasu:
  • Wejść na Lubań i Gorc
  • Wybrać się na wycieczkę rowerową jednym z 7 szlaków na zwykłym lub elektrycznym rowerze (na miejscu są wypożyczalnie)
  • Wejść na górę Wdżar i z jej szczytu podziwiać piękne widoki na Tatry i Pieniny
  • Przejechać na rowerze Velo Czorsztyn lub Velo Dunajec
  • Zwiedzić zamek w Niedzicy.
  • Wyskoczyć w Pieniny i wejść na Sokolnicę lub spłynąć Dunajcem
  • Zimą warto przyjechać na biegówki lub skitury

 

Wszystkie miejsca wymienione we wpisie umieściłam na poniższej mapie:

 

Podsumowując: Gorce to idealne góry dla osób, które:

  • dopiero zaczynają swoją przygodę z górskimi wędrówkami,
  • chcą chodzić po górach z dziećmi,
  • nie mają wybitnej kondycji,
  • nie lubią tłumów na szlakach,
  • kochają piękne widoki.

 Na pewno będziemy do nich wracać!
 
 

Write A Comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.